poniedziałek, 1 stycznia 2018

"Żółwie aż do końca" John Green


Dziękuję!
Szesnastoletniej Azie do głowy by nie przyszło, że będzie prowadzić śledztwo w sprawie tajemniczego zniknięcia miliardera Russella Picketta. Jest jednak sto tysięcy dolarów nagrody do zgarnięcia, no i jej Najlepsza i Najbardziej Nieustraszona Przyjaciółka Daisy bardzo chce rozwiązać tę zagadkę!

Dziewczyny wspólnie próbują dotrzeć do Davisa, syna miliardera, którego Aza poznała kiedyś na letnim obozie. Na pozór niewiele ich dzieli, ale tak naprawdę jest to przepaść.

Aza się stara. Stara się być dobrą córką, dobrą przyjaciółką, dobrą uczennicą, a nawet detektywem, jednocześnie zmagając się z obezwładniającymi lękami i dręczącymi myślami, których spirala coraz bardziej się zacieśnia.

Pierwszy raz mam taki problem z książką Johna Greena, że po prostu jej nie rozumiem. Nie za bardzo kumam, co autor miał na myśli. Właściwie mogę śmiało stwierdzić, że ta książka - jak na tego autora i, jak dla mnie -  była po prostu nijaka. Nie poruszyła mnie, nie wciągnęła mnie, nie zrobiła jakiegokolwiek efektu, tak jak poprzednie jego powieści. Niby fajne postaci, ale wkurzające. Niby spoko pomysł, ale wykorzystany na odwal się. Niby zapowiadało się ciekawie, a wyszło tak sobie. Przykro mi, liczyłam na coś lepszego. Dużo lepszego.
  
Jest sobie nastolatka, która chorobliwie boi się chorób, śmierci, zakażenia i w ogóle bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem. Ma najlepszą przyjaciółkę, ale ta przyjaźń opiera się… No właśnie, na czym? Dziwne to wszystko… Dziewczyny bawią się w Sherlocka i poszukują kasiastego gościa, którego szuka policja, a za informację na jego temat jest przewidziana nagroda pieniężna. Brzmi to tak sobie i właściwie też tak to wszystko wygląda. A i jest jeszcze uczucie pomiędzy dwójką bohaterów… Nic specjalnego, nic porywającego, więc może temu o tym zapomniałam.

Powiem tak. Postaciami są nastolatki, jak to w książkach Greena bywa. Jednak do tej pory nigdy na nich nie narzekałam. Bohaterów autor zawsze miał dopracowanych, natomiast tutaj? Wyszło po prostu bardzo nijako. Ja rozumiem, główna bohaterka może się wyróżniać swoją chorobą na tle psychicznym (chyba tak), ale po za tym, to nie ma w niej niczego szczególnego, fajnego czy fascynującego. Reszta postaci? Przyznam, że nawet nie pamiętam ich imion, tak zapadają w pamięć. Historia? Właściwie nic w niej szczególnego, nic porywającego.

Przykro mi, ale mnie książka Żółwie aż do końca  nie porwała. Nie przypadła mi do gustu, tak po prostu.

9 komentarzy:

  1. Szkoda, że się zawiodłaś. Myślę, że kiedyś dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  2. a właśnie się zastanawiałam czy ją kupić...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja osobiście dałam sobie z nią pas... nie po drodze mi z tym autorem ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja oprócz tej powieści czytałam tylko Gwiazd naszych wina. Może dlatego odebrałam ją o niebo lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomimo to, chcę ją przeczytać :)
    Pozdrawiam! Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  6. za dużo dobrych recenzji to ta książka nie ma niestety. Raczej ją sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś czułam, że ten tytuł nie jest dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka już na mnie czeka na półce, ale Twoja recenzja niestety do jej przeczytania mnie nie zachęca. Co więcej, to kolejna opinia opisująca krytycznie "Żółwie aż do końca". Sama jednak będę się musiała dowiedzieć jak to w końcu jest z nową książką Greena, ale nie obiecuję sobie za wiele. Pozdrawiam!

    http://invisiblewoords.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja przeczytałam na razie tylko jedną książkę Autora "19 razy Kathrine" i póki co chętnie sięgne po kolejne książki spod jego pióra...

    OdpowiedzUsuń