wtorek, 6 listopada 2018

"Wszystkie nasze obietnice" Colleen Hoover



Quinn i Graham przysięgali sobie miłość, wierząc, że wspólnie poradzą sobie z wszelkimi przeciwnościami losu. Ma to upamiętniać szkatułka, którą Graham podarował ukochanej w dniu ślubu. Przez kilka następnych lat wzajemne przyrzeczenia stają się źródłem rozczarowań. W życiu małżonków zaczyna królować rutyna, a marzenia o założeniu rodziny stają się nieosiągalne. Oddalający się od siebie Quinn i Graham zaczynają wątpić w sens swojego związku.
Przyszłość ich małżeństwa kryje się jednak w śladach z przeszłości zamkniętych w szkatułce – pod sekretami, błędami i niedopowiedzeniami...
Historia Quinn i Grahama rozpoczyna się w momencie, gdy oboje rozstają się ze swoimi partnerami. Czy taki los spotka również ich związek?

Colleen Hoover z dobrze znaną czytelniczkom szczerością i wnikliwością opisuje parę pogrążoną w kryzysie. I szuka odpowiedzi na pytanie: czy albo kiedy przestać walczyć o ocalenie małżeństwa, które przecież miało trwać wiecznie?

Kolejna książka Hoover podbija serca czytelniczek! Mnie autorka nie kupiła kilkoma swoimi powieściami; natomiast ta historia... TA HISTORIA! Jest świetna. Osobiście uwielbiam November 9, ale... Wszystkie nasze obietnice jej dorównała. Jest to zupełnie inny temat, dojrzałe emocjonalnie i wiekowo postaci i ogromnie, ale przede wszystkim, to ogromnie poruszająca historia dwójki bohaterów. 

Jest to powieść, dla każdego. Nie tylko dla kobiet, ale i dla mężczyzn, bo autorka świetnie opisuje historię zarówno z damskiego, jak i męskiego punktu widzenia. Właśnie to daje czytelnikowi tak świetny obraz tego, co czuje dwójka głównych bohaterów. Quinn i Graham są małżeństwem, które jest tak pełne miłości, oddania i poświęcenia, że aż serce rośnie. Oczywiście nie jest to cukierkowa miłość, nie ma lekko (jak to w powieściach tej autorki bywa). Colleen Hoover podjęła się ciężkiego tematu, jakim jest niemożność posiadania dzieci. Nie oszukujmy się, bezpłodność jest okropnie trudnym tematem... A autorka poradziła sobie z przedstawieniem tego ciężkiego tematu naprawdę dobrze.

Idealna miłość, nieidealni ludzie - jakże trafne słowa. Dla każdego pojęcie idealnej miłości jest inne. Natomiast miłość Quinn i Grahama jest okraszona niemocą, smutkiem, pewnego rodzaju stratą i cierpieniem, a mimo to, jakoś sobie z tym wszystkim radzą. To jest prawdziwa miłość. Ciągłe trwanie przy drugiej osobie, wspieranie jej, bycie oddanym ale też wspólna walka o lepsze jutro. O lepszych nas. 

Bardzo podoba mi się ta powieść. Jest to coś zupełnie innego, niż do tej pory - jeśli chodzi o Colleen Hoover. I za to należy się pochwała, bo autorka się rozwija. Wciąż targają mną różne emocje, które towarzyszyły mi również podczas czytania tej książki. Nie mogłam się od niej oderwać. Nie jest to kolejny banał, nie jest to byle jaka historia, o której można zapomnieć. Nie. To książka, którą należy poznać. 

piątek, 2 listopada 2018

"Z każdym oddechem" Nicholas Sparks


Nicholas Sparks powraca z nową romantyczną opowieścią, w której miłość mieni się wszystkimi kolorami tęczy!
Hope jest w rozterce. Skończyła 36 lat, od sześciu lat ma chłopaka, ale na ślub raczej się nie zanosi. Tymczasem u jej ojca właśnie zdiagnozowano poważną chorobę. Hope postanawia więc odciąć się od wszystkiego, spędzić tydzień w wakacyjnym domku w Sunset Beach i zastanowić się nad swoją przyszłością.

Tru, urodzony w Zimbabwe przewodnik safari, pojawia się w Sunset
Beach, by poznać ojca i dowiedzieć się więcej o młodości matki.
Gdy ścieżki dwojga obcych sobie ludzi niespodziewanie się krzyżują,

wybucha pomiędzy nimi żarliwe uczucie. Wkrótce oboje staną przed
trudnym wyborem: oddać się miłości czy spełnić obowiązek wobec
rodziny? Posłuchać głosu serca czy rozsądku?

Nicholas Sparks, to autor, którego powieści uwielbiam. Mają one w sobie coś takiego... Czego nie potrafię jednoznacznie określić. Lubię to, jak autor opisuje historie miłosne. Czasami robi to w sposób dramatyczny, melancholijny a czasami, dosadny i taki "namacalny". Nie zgodzę się z wieloma zarzutami, że jego książki są pisane na jedno kopyto. Każdy autor ma swój styl, a styl Sparksa jest taki, a nie inny. I, jednym się podoba, a innym nie.

Z każdym oddechem, to zdecydowanie książka z tych o prawdziwej i pięknej miłości. Książka w której autor opowiada nam historię dwójki ludzi, których miłość jest tak piękna, że można ją jeść łyżkami. Ale też miłość, która chyba nie zdarza się w prawdziwym życiu. Powiedzmy sobie szczerze, człowiek to istota posiadająca wiele wątpliwości, słabości i nieradząca sobie z wieloma przeciwnościami losu. Natomiast autor trochę wyidealizował nie tylko swoich bohaterów, co ich miłość. Ja nie twierdzę, że to źle, jednak nie jest to powieść z tych sparksowych, w które bym uwierzyła. Na pewno jest to przepiękna historia miłości, która pokrzepia i rozgrzewa, dodaje wiary i nadziei.

Osobiście, chociaż więcej czytam książek mocniejszych, to dość często sięgam po obyczajowe powieści, które nie tylko dają mi odsapnąć od np. thrillerów, ale również pozwalają wczuć się w ten świat, w którym jest dużo miłości i pozytywów. Jeśli chodzi o Sparksa, to dotąd żadna z jego powieści mnie nie zawiodła, więc mogę po nie sięgać w ciemno, nawet nie czytając opisów.
A Z każdym oddechem, jest tak piękną historią, że nie można przejść koło niej obojętnie. NAPRAWDĘ!

Wręcz pokochałam bohaterów tej książki. Nie znalazłam w nich najdrobniejszej rzeczy, która by mi przeszkadzała. Ani jednej! A to jest naprawdę coś, bo zazwyczaj w każdym bohaterze jest coś, co sprawia, że się na niego wkurzam, a i tak go lubię...bądź nie mogę znieść. Tutaj lubię Tru i Hope za to, że po prostu są, że pojawiły się na kartach powieści Nicholasa Sparksa i dziękuję mu, że stworzył im tak piękne życie. Życie, którym żyłam i ja.

Cóż ja mogę więcej dodać... Z każdym oddechem, to powieść dla każdej kobiety, czy romantyczki, czy też nie. Mam nadzieję, że skusicie się na tę powieść, bo jest naprawdę piękna, ciepła, i pozytywna.

wtorek, 30 października 2018

"Nie odpuszczaj" Harlan Coben


Małe miasto. Jedna tragiczna noc. I wielka tajemnica, która przetrwała lata.

Przed laty, jeszcze w szkole średniej, detektyw Napoleon „Nap” Dumas stracił brata. Leo i jego dziewczyna Diana zostali znalezieni martwi na torach kolejowych. W tym samym czasie zniknęła bez śladu również Maura, którą Nap uważał za miłość swojego życia.

Kiedy po latach od zaginięcia Maury śledczy znajdują jej odciski palców w samochodzie należącym do podejrzanego o morderstwo, Nap rozpoczyna gorączkowe śledztwo. Zamiast odpowiedzi natrafia jednak na kolejne niewiadome. Okazuje się, że nie wiedział nic ani o kobiecie, którą kochał, ani o przyjaciołach z dzieciństwa, ani o opuszczonej bazie wojskowej, w pobliżu której dorastał, a przede wszystkim – nie wiedział nic o Leo i Dianie, których śmierć jest o wiele bardziej mroczna i przerażająca, niż kiedykolwiek mógłby sobie wyobrazić.

Fałszywe tożsamości, mroczne rodzinne sekrety i tajemnicze spiski – czyli wszystko to, za co czytelnicy kochają mistrza thrillerów – Harlana Cobena!

Najnowsza książka Harlana Cobena, którego, jako autora, bardzo sobie cenię. Czy spodobała mi się tak, jak to było z poprzednimi jego powieściami? Czy może czuję się zawiedziona? Jeśli jesteście ciekawi, to zapraszam na krótkie podsumowanie moich odczuć względem Nie odpuszczaj.

Jako fanka Thrillerów oraz twórczości Harlana Cobena, nie czuję się zawiedziona. Wręcz przeciwnie, Nie odpuszczaj bardzo przypadło mi do gustu, świetnie bawiłam się podczas lektury. Wczułam się w sytuację bohaterów, którzy swoją drogą, są naprawdę dobrze wykreowani. Mało tego... W książce dzieje się sporo! Nie ma chwili na nudę. 

Lubię, kiedy autor danej książki buduje świat w małomiasteczkowej (Dawid Podsiadło mi się nasunął w myślach, kiedy napisałam to słowo :D) społeczności, gdzie wszyscy się znają, każdy może być podejrzany i każdy mieszkaniec ma sporo sekretów. A jeszcze bardziej lubię, kiedy główny bohater, wraca do swojego małego miasteczka, gdzie się wychował i przeżył coś, co zmieniło całe jego życie i zabawa rozpoczyna się od nowa. Właśnie tak jest w przypadku Napa Dumasa, głównej postaci Nie odpuszczaj. Po tragedii, jaka dosięgnęła jego rodzinę, Nap postanowił zostać policjantem. Pragnął rozwiązać tajemniczą śmierć swojego brata i jego dziewczyny, oraz tajemnicze zaginięcie swojej ukochanej. Jak sam tytuł wskazuje, nie odpuścił nawet na chwilę. Ciągle TO wszystko w nim siedziało i nie dawało spokoju. 

Przełom nastąpił dopiero wtedy, kiedy przeszłość wróciła do naszego bohatera ze zdwojoną siłą. Przyznaję, że byłam niesamowicie ciekawa, co takiego wydarzyło się tej feralnej nocy, która zmieniła życie wielu mieszkańców miasteczka, w którym dorastał. Sieć kłamstw rozrosła się do niebotycznych rozmiarów, więc ciężko było mi przewidzieć rozwiązanie tajemnicy, jaką autor stworzył. Podrzucał coraz to różne poszlaki i zostawiał otwarte drzwi, które w zasadzie nie prowadziły do celu. Ach ta zawiłość! Uwielbiam. 

Powiem tak, niespodziewane zakończenie - jak najbardziej na plus. Lubię, kiedy po zakończeniu książki, szczena mi opada i mam mętlik w głowie. Dlatego, jeśli lubicie takie historie, to się nie zawiedziecie. A fanom Cobena, chyba nie muszę tej książki polecać.

środa, 25 kwietnia 2018

"Alice i Oliver" Charles Bock

Dziękuję!


Nowa przejmująca LOVE STORY XXI WIEKU
Alice Culvert ma w sobie prawdziwą moc: jest pełna pasji, niezależna, bystra i prześliczna. Przyciąga uwagę wszędzie, gdzie tylko się pojawi, nawet w gwarnym Nowym Jorku lat 90. – i jest tym zachwycona. Żyje bardzo intensywnie – tym trudniej uwierzyć, kiedy poznaje lekarską diagnozę swego stanu... Tak pełna energii osoba nie może przecież po prostu zniknąć. Życie Alice i jej męża Olivera nagle sprowadza się do jednego: walki o przetrwanie. Para walczy z chorobą, stawiając również czoła meandrom systemu opieki zdrowotnej, dobrym intencjom bliskim i głębokiemu, niebezpiecznemu stresowi, który odpycha od siebie małżonków.

Charles Bock szczerze, humorystycznie, mądrze i czule opisuje niezapomnianą historię pewnej rodziny – zainspirowaną jego własnymi, osobistymi przeżyciami.


Książek o tak ciężkim temacie, jakim jest wyniszczająca choroba, przerobiłam naprawdę sporo. Rzadko na nie narzekałam, bo zdaję sobie sprawę z tego, że takie książki nie są lekkie ani w napisaniu, ani w odbiorze. Nie sprawiają, że czytelnik czuje się lepiej…. Niemniej sprawiają, że po przeczytaniu takiej historii przemyśli kilka spraw. Zrobi reorganizację w priorytetach życiowych, zastanowi się nad wieloma rzeczami. Przynajmniej tak jest ze mną. We mnie tego typu powieści zawsze wzbudzają burzę emocji, a ja uwielbiam kiedy książka wywołuje emocje. Niewątpliwie historia Alice i Oliver do takich tytułów należy. Chociaż muszę zaznaczyć, że nie są to emocje takie, jakie towarzyszą mi podczas czytania fantastyki, czegoś śmiesznego czy pełnego zawrotnego tempa akcji.

Jak już wspomniałam, nie jest  to książka lekka, wesoła i poprawiająca nastrój, ale na pewno taka literatura jest potrzebna. Myślę jednak, że żeby docenić taką literaturę, trzeba do niej dojrzeć, dlatego polecam ją głównie osobom, które raz: są gotowe na dużą dawkę opisów o dorosłych ludziach i ich problemach. Dwa: lubią tego typu powieści. I trzy: są dojrzałe emocjonalnie. Warto to napisać, bo myślę, że Alice i Oliver to historia, którą należy docenić, spodziewając się tego, że nie jest to powieść na jeden wieczór.

Historia naprawdę fajnego małżeństwa, takiego "z życia" wziętego, któremu los spłatał dużego figla, bo przecież nie może być za dobrze, prawda? Przyznać muszę, że pierwsze strony podobały mi się, później przez kilkanaście, czy nawet może kilkadziesiąt stron, historia tej dwójki nieco mi się dłużyła. Później wszystko wróciło na dobre tory i jednogłośnie oceniam książkę, jako dobrą. Dała mi do myślenia i poruszyła mnie - właśnie tego od niej oczekiwałam. W dodatku pomimo ciężkiego tematu, a może właśnie dzięki niemu, okazała się ciepłą, dobrą i taką… wbrew pozorom pozytywną powieścią, którą chętnie Wam polecam.

piątek, 13 kwietnia 2018

"Ostrze zdrajcy" Sebastien de Castell



 Dziękuję!

Wielkie Płaszcze. Sędziowie, bohaterowie… zdrajcy?
Król nie żyje, Wielkie Płaszcze rozwiązano, a Falcio val Mond i jego towarzysze Kest i Brasti skończyli jako straż przyboczna szlachcica, który na domiar złego nie chce im płacić. Ale mogło być gorzej – ich chlebodawca mógłby leżeć martwy, podczas gdy oni musieliby bezradnie patrzeć, jak zabójca podrzuca fałszywe dowody wikłające ich w morderstwo. Chwileczkę… Przecież to właśnie się zdarzyło!

W najbardziej zepsutym mieście świata zawiązuje się spisek koronacyjny, a to oznacza, że wszystko, o co walczą Falcio, Kest i Brasti, może lec w gruzach. Jeśli tych trzech zechce przeciąć intrygę, ocalić niewinnych i wskrzesić Wielkie Płaszcze, będą musiały wystarczyć im rapiery w dłoniach i obszarpane skórzane odzienie. Dziś bowiem każdy arystokrata jest tyranem, każdy rycerz – bandytą, a jedyne, czemu można ufać, to ostrze zdrajcy. 
Ostrze Zdrajcy, to bardzo dobra, zabawna, pełna akcji historia z odrobiną fantasy, którą przyjemnie mi się czytało. Chociaż myślałam, że będzie w niej dużo więcej czegoś fantastycznego i pod tym względem odrobinkę się zawiodłam. Aczkolwiek bardzo polubiłam postaci - charakterne, barwne, konkretne. Bardzo podobał mi się język powieści, dzięki któremu nawet nie zauważyłam, kiedy przewróciłam ostatnią kartkę. Muszę przyznać, że przewidziałam dwa kluczowe wątki już w połowie książki, ale nie uważam tego za coś złego. Po prostu w swoim czytelniczym dobytku mam masę przeczytanych tego typu książek i mało co może mnie zaskoczyć.

Walka dobra ze złem, bohaterowie, ofiary, niewiasty w opałach, oprawcy, świst strzał, odgłosy stali uderzającej w stal, śmieszne dialogi, sympatyczne postaci, zamki, dwory, królowie, książęta… To wszystko i wiele innych, znajdziecie w Ostrzu Zdrajcy. Naprawdę świetnie się bawiłam, przeżywając przygodę wraz z Falcio, Brastim i Kestem. Wręcz wyśmienicie! Nie nudziłam się nawet przez chwilę. Cieszę się, że już niebawem będę mogła przeczytać kolejny tom, bo tak pięknie wygląda i kusi!

Ostrze zdrajcy utrzymana jest (w moim odczuciu) w stylu trylogii o muszkieterach. Klimat, bohaterowie, honor... Mnie się ten klimat bardzo spodobał, przypomniałam sobie, kiedy jako mała dziewczynka z zapartym tchem śledziłam poczytania muszkieterów w filmowej, starej wersji. Dlatego, chyba będę miała mały sentyment do serii Sebastien de Castell.

czwartek, 5 kwietnia 2018

"Lewa strona życia" Lisa Genova


Dziękuję!
Sarah Nickerson jest kobietą sukcesu, ucieleśnieniem marzeń o spełnieniu – świetna praca, szczęśliwa rodzina, piękny dom na przedmieściach Bostonu.
Bez przerwy w biegu, perfekcyjnie łączy obowiązki rekruterki w dużej korporacji z odwożeniem dzieci do żłobka i na zajęcia pozalekcyjne, będąc jednocześnie boginią domowego ogniska.


Jakimś cudem Sarah panuje perfekcyjnie nad każdą chwilą swojego życia. Do czasu.
Wystarczy sekunda, mgnienie oka, nieszczęśliwy zbieg okoliczności, by ten perfekcyjny układ rozsypał się, a jego tryby rozprysły się na wszystkie strony.


Na skutek wypadku samochodowego Sarah doznaje skomplikowanego urazu mózgu, na skutek którego traci zdolność postrzegania istnienia lewej strony. Połowa świata znika z jej świadomości i Sarah po raz pierwszy staje się zależna od innych. Walcząc o nową siebie, musi pożegnać starą tożsamość i życie, które już nigdy nie powróci. Musi odkryć nowe, czekające na nią przeznaczenie i przekonać się, że istnieją rzeczy większe i ważniejsze niż to, co do tej pory uważała za szczyt marzeń.

Książki tej autorki za każdym razem do mnie trafiają. Nie zdarzyło się jeszcze, żebym nad którąś kręciła nosem. Dlatego z ogromną przyjemnością poznawałam losy Sary oraz jej rodziny. Lewa strona życia, to kolejna historia, w której autorka pokazuje czytelnikom, jakie spustoszenie w organizmie człowieka oraz w jego życiu osobistym, sieje choroba. Przyznać muszę, że nie od samego początku wciągnęłam się w wątek i w ogóle, jakoś topornie szło mi czytanie pierwszych rozdziałów. Jednak kiedy już wsiąknęłam, to na dobre.

Sarah wiodła życie w bardzo szybkim tempie… Można powiedzieć, że w pracy, to taki wyścig szczurów, w sumie czemu się dziwić, w korporacjach tak zazwyczaj bywa. Ambitna, przebojowa i twarda babka, która musiała wiele razy udowodnić, że bycie kobietą na tak wysokim stanowisku powinno być czymś normalnym. Często musiała dosłownie się zaharowywać, żeby utrzymać przed przełożonymi, że daje sobie świetnie radę. Przez to w domu miała niewiele czasu dla dzieci i męża, i póki nie stało się to, co się stało, nie była świadoma tego ile ją omija. Pewnego dnia wszystko staje pod znakiem zapytania.

Bardzo, ale to bardzo podoba mi się kreacja bohaterów. Sama główna bohaterka, która żyje bez swojej lewej strony życia, jest silną, mądrą, zdeterminowaną i sympatyczną kobietą. Zaś jej rodzina, dwójka dzieci, mąż i matka – jest dla niej ogromnym wsparciem i powodem do życia. Autorka świetnie to wszystko ukształtowała w jedną, wzruszającą i podnoszącą na duchu całość.

Ta książka daje do  myślenia. Czy naprawdę musi stać się coś strasznego, jakaś tragedia, by ludzie przejrzeli na oczy i zobaczyli, co jest ważne w życiu? Nie praca, nie kasa kasa kasa, ale rodzina, uczucia, emocje… Dobrym przykładem na to, jest właśnie Lewa strona życia. Polecam ją głównie kobietom dojrzałym, świadomym własnego życia, wartości, zdrowia… Myślę, że właśnie takie Panie ją docenią, a książka ta, niewątpliwie zasługuje na to, aby ją docenić.

piątek, 30 marca 2018

"Magia Krwawi" Ilona Andrews

Dziękuję!


To nieprawda, że rodziny się nie wybiera. 
Atlantę nawiedza śmiertelnie groźna zaraza. To demonstracja siły i władzy urządzana przez starożytną boginię chorób. Nawiasem mówiąc, ciotkę Kate Daniels.
Siedem plag spada i gromi miasto. Jad, Potop, Huragan, Wstrząs, Bestia, Pożoga i najgroźniejszy z nich, Mrok. Bogini ulegają kolejno rządzące Atlantą: Gildia Najemników, Świątynia, Zakon i Gromada. Najwyższy czas, by ktoś wziął sprawy w swoje ręce. Kate, Curran i pies z piekła rodem rzucają się w wir wydarzeń. Będzie naprawdę ostro!

Serię o Kate Daniels uwielbiam - przez wielkie U! Całą, calusieńką. Dlaczego? Ha! A dlatego, że zawiera w sobie ostry i świetny humor, idealnych wg. mnie bohaterów, wspaniałą fabułę... Mogę wymieniać i wymieniać. Za co ją uwielbiam? Ha! Za wszystko. Tak więc drogi czytelniku, jeśli nie jesteś w stanie przeczytać tej pochwalnej pieśni na temat tej serii, to... a co ja będę. No czytaj! I albo się weź za nią, albo... się za nią weź o!
Tym razem na celownik wzięłam tom IV przygód Kate Daniels, zatytułowany "Magia Krwawi". Jeśli ktoś czytał poprzednie tomy, może się mniej więcej domyślić, co też ów tytuł może oznaczać. O tak, drogi czytelniku, niewątpliwie chodzi bezpośrednio o samą główną bohaterkę, której wszystkie działania prowadziły do nieuchronnego spotkania z... Rodziną. Nikt inny, jak ciocia - bynajmniej nie najlepsza pod słońcem - odwiedza Atlantę i pragnie (?) poznać swoją bratanice. Nie jest to jednak miłe spotkanie po latach. Nie wpadają sobie w ramiona z uśmiechem na twarzy. Co prawda wpadają na siebie, pod siebie, w siebie - tyle, że z mieczem w dłoni, a uśmiech jest nie tyle złowieszczy, co śmiertelnie przerażający.
"- Zamknij się. Skąd mogłam wiedzieć, że dasz się połamać dwóm małym misiom, Złotowłosy?
- Ach tak, niewyparzony jęzor, tęskniłem za tym. - Zgniótł mnie w uścisku. - Teraz już jest mój."

W Atlancie dzieją się coraz to gorsze rzeczy. Tym razem ktoś morduje ważne osobistości, przez co wiele osób jest nie tyle poszkodowanych, co żądnych zemsty. I tutaj - jak się łatwo domyślić - zgłaszają się o pomoc do najlepszej z najlepszych, czyli nikogo innego, jak tylko Kate Daniels we własnej osobie. Wyszczekana, silna, przebiegła, spostrzegawcza i przede wszystkim nieugięta i wojownicza. Jednak czy to wszystko wystarczy, by pokonać śmiertelnego wroga?
"- Głupol z ciebie, Wasza Futrzastość.
W jego oczach zatańczyły żółtawe iskierki.
- Jesteś w moich pokojach, w mojej osobistej wannie, i nadal pyskujesz."
Rozwinął nam się tutaj również wątek miłosny Currana i Kate. Wcześniej były podchody, niewinny flirt, zabawne zaczepki, a teraz jesteśmy świadkami czegoś o wiele bardziej silniejszego, a autorka ostrzegła nas na początku, że w tej części znajdziemy również pikantniejsze sceny. Ja osobiście cieszę się, że ten cały romans ujawniał się stopniowo i powoli, a nie został rzucony przed nos czytelnikowi, bez wcześniejszego przygotowania. Te wszystkie podchody i śmieszne gagi były nie lada gratką, budziły ciekawość i siały w czytelniku pewną dozę napięcia.
"- A ja myślałam, że tylko udajesz szaleńca.
- Nie, taki jestem naprawdę, brutal, paranoik i wszystko musi być tak, jak ja chcę."
 O postaciach nie będę się wiele rozpisywała, gdyż według mnie są wprost fenomenalne! Rozpisywałam się o nich w poprzednich trzech recenzjach i śmiem sądzić, że nikt nie chciałby czytać powtarzających się  nieustannie zwrotów. Tak więc, jedno słowo powinno oddać całość, zarówno postaciom, fabule, przygodom, językowi i całokształtowi tej książki, a słowo to brzmi: GENIALNA! I nie dodam niczego więcej, gdyż przekonywanie Was, abyście sięgnęli po ten cykl , w tym momencie powinno być zbędne.

Cudowny patronat <3

niedziela, 11 marca 2018

"Dziewczyna bez skóry" Mads Peder Nordbo


Dziękuję!
Matthew, po stracie ukochanej i nienarodzonej córeczki, próbuje odbudować swojej życie na Grenlandii. Podejmuje tam pracę jako dziennikarz lokalnej gazety w Nuuk. Zostaje wysłany na skraj lądolodu, by relacjonować odkrycie zmumifikowanego wikińskiego osadnika. To ma być sensacja na skalę światową, ale kilka dni później mumia znika, a policjant który jej pilnował zostaje zabity. Matthew trafia na ślad pewnej sprawy sprzed 40 lat dotyczącej brutalnego zabójstwa czterech mężczyzn. Każdy z nich był podejrzany o seksualną przemoc wobec córek. W prywatnym śledztwie dziennikarz odrywa powiązania tego morderstwa z mumią. I paradoksalnie sam staje się podejrzanym. Jedyną osoba, której może zaufać jest młoda Grenlandka Tupaarnaq, która właśnie opuszcza więzienie po odbyciu kary za zabójstwo ojca.

Dziewczyna bez skóry, to kolejna mocna, konkretna lektura na moim koncie. Ostatnio coraz bardziej się w takich lubuję. Wkręciłam się w treść momentalnie i chociaż jej brutalność trochę we mnie uderzyła, to nie przeraziła na tyle, abym zechciała odłożyć książkę na bok. Za bardzo mnie kusiła i za bardzo wciągnęła. A chyba właśnie o to chodzi, żeby fabuła książki wciągnęła czytelnika w swe odmęty.

O tym tytule słyszałam wiele dobrego. Właściwie, gdy teraz się tak zastanawiam, to nie słyszałam o niej niczego złego. Dlatego tym bardziej chciałam ją przeczytać i wcale nie dziwi mnie, że opinie są takie, a nie inne. Po prostu  Dziewczyna bez skóry jest bardzo dobrą lekturą i sądzę, że powinien ją przeczytać każdy, kto lubi surowy, zimowy klimat skandynawskich książek. Na pewno się nie zawiedzie. W dodatku tajemnicze morderstwa, interesujące postaci, które posiadają niebanalną przeszłość i przeżycia. To coś, co musicie poznać.

W mroźnej, białej i surowej Grenlandii znaleziono zamrożone zwłoki. Kady ma swoją teorię, a miasteczko zastanawia się kim jest odnaleziona, martwa mumia. Wraz ze znaleziskiem pojawia się lawina morderstw i okazuje się, że wszystko łączy się z przeszłością, którą zaczął rozdrapywać główny bohater. Jak się okazuje, w przeszłości  miały miejsca brutalne morderstwa w tym małym miasteczku, ale nie tylko… Czytelnik wraz z głównym bohaterem odkrywa również inne, mrożące krew w żyłach zbrodnie. Fajne jest to, że mamy możliwość poznać historię z przeszłości oczami innego bohatera. Natomiast teraźniejszość z punktu widzenia innego. Wiele rzeczy, jako czytelnicy, sami łączymy w całość i chociaż coś wydaje się nam do przewidzenia, to autor wszystko to weryfikuje.

Trzymajcie się, bo ta książka jest niesamowitą przygodą i nie lada gratką dla lubiących ten klimat! Ja dopiero wchodzę w ten świat thrillerów i kryminałów, ale uważam, że Dziewczyna bez skóry jest mocną historią i godną polecenia.

wtorek, 6 marca 2018

"Panny młode. Zima" Denise Hunter, Deborah Raney, Betsy St. Amant



 Dziękuję!
Grudniowa panna młoda, Denise Hunter
Kiedy Layla O’Reilly i Seth Murphy publicznie ogłaszają swoje zaręczyny, ona robi to tylko po to, by przekonać ważnego gracza na rynku, że obraca się w odpowiednich kręgach. Seth od lat skrycie podkochuje się w Layli, tyle że ona nigdy nie okazała mu zainteresowania. Dla Layli ta romantyczna iluzja jest szansą na uratowanie kariery. Dla Setha – okazją, by wreszcie zdobyć jej serce.

Styczniowa panna młoda, Deborah Raney
Powieściopisarka Madeleine Houser urządza sobie tymczasowe biuro w lokalnym pensjonacie, by uciec od rozpraszających prac remontowych we własnym domu. Nigdy nie widziała właściciela willi, jednak odkąd codziennie wymieniają ze sobą liściki, rozkwita między nimi niezwykła przyjaźń. Maddie wkrótce zakochuje się w tajemniczym gospodarzu – choć prawdopodobnie jest mężczyzną wiele lat od niej starszym…

Lutowa panna młoda, Betsy St. Amant
Kiedy Allie Andrews ucieka z kościoła w dniu własnego ślubu, ma na sobie suknię, którą przekazują sobie z pokolenia na pokolenie kobiety w jej rodzinie… A każda z nich ma za sobą nieudane małżeństwo. Allie kocha Marcusa, ale boi się, że powtórka błędów popełnionych przez jej rodzinę jest jej przeznaczeniem. Kiedy kilka miesięcy później oboje nieoczekiwanie zostają wkręceni w organizację wesela przyjaciół, Allie i Marcus odkrywają, że ich wspólna historia jeszcze się nie skończyła. 

Trzy historie miłosne. Trzy różne bohaterki. Trzy różne autorki. Jeden wspólny 'stan' - panna młoda.
Przyznam, że w danej chwili, kiedy sięgnęłam po niniejszą powieść, właśnie takich historii trzeba mi było, by oderwać się od ciężkich historii. Lekka, przyjemna, na raz, na szybkie przeczytanie, bo trzeba przyznać, że historie czyta się w zawrotnym tempie. Myślę, że to zasługa fajnego stylu, jakim posługują się wszystkie trzy autorki. Przyznaję bez bicia, że znam tylko Denise Hunter, a jak zapewne wiecie, ja lubię jej książki, więc fajnie było przeczytać coś nowego, ale jakby krótki ciąg dalszy postaci z jednej jej serii. Nie zdradzę jakiej, a co!

Pierwszą historię przeczytałam ekspresowo, fajna, chociaż pozostałe dwie ciut lepsze. Druga opowieść była chyba - oczywiście w mojej ocenie - najbardziej taka stonowana, ułożona i postaci jakby hm… dojrzalsze. Nie wiem, tak je odebrałam. Trzecia podobała mi się chyba najbardziej. Ten świąteczny klimat do mnie przemówił i w ogóle, jakoś tak najbardziej złapała mnie za serce. Oczywiście nie obyło się bez marudzenia na postaci czy niektóre wydarzenia. Również trochę kręciłam nosem na przewidywalność wszystkich historii, ale w zasadzie nie spodziewałam się niczego innego. Niemniej nie neguję tej przewidywalności.

Oceniam bohaterów wszystkich historii na plus. Naprawdę dobrze bawiłam się poznając ich i ich perypetie miłosne. Sympatyczne bohaterki i jeszcze sympatyczniejsi panowie. Fajne, żywiołowe i pełne miłości postaci, ale czemu się dziwić, skoro to historie miłosne?

Polecam romantycznym duszyczkom, które lubią bardzo pozytywne historie miłosne, przepełnione romantycznością, ale nie taką przesadnie słodką. Ja niebawem zabiorę się za opowieści o pannach młodych w klimacie letnim i nastawiam się na kolejną fajną dawkę pozytywnych emocji.

piątek, 2 marca 2018

"Surogatka" Louise Jensen

Dziękuję!

 Znasz to uczucie? Kiedy zależy ci na czymś tak bardzo, że prawie byłabyś gotowa za to zabić?

Uważaj, o co prosisz…


Kat i jej mąż Nick próbowali wszystkiego, żeby zostać rodzicami, i po kolejnej porażce są bliscy rezygnacji. Jednak przypadkowe spotkanie z Lisą, przyjaciółką Kat z dzieciństwa, daje parze ostatnią szansę na spełnienie marzeń.

Ale przeszłość Kat i Lisy jest pełna mrocznych sekretów.

Co gorsza, Kat podejrzewa, że Lisa nie mówi jej wszystkiego.

Dla Kat to miała być prosta historia ze szczęśliwym zakończeniem – jednak z biegiem czasu na jej perfekcyjnym życiu zaczynają pojawiać się rysy i pęknięcia. W końcu staje się jasne, że kobieta nie może dłużej uciekać przed własną przeszłością, jeśli chce ocalić rodzinę…
Surogatka kolejna świetna powieść z gatunku thriller psychologiczny. Po prostu palce lizać. Ja jestem zachwycona. Tyle emocji ile wzbudziła we mnie ta książka, to puf! Gubiłam się we własnych myślach, poznając tę historię! Ja myślałam jedno, a autorka pyk - podrzucała mi kolejną myśl… Za chwilę przeczytałam kolejny rozdział i znowu to samo. Ja pomyślałam sobie "ten to, a ta tamto" nie, bo autorka pyk i znowu mi namieszała. Najlepsze jest to, że im więcej rzucała mi informacji i lekko mieszała w głowie, tym ja bardziej chciałam odkryć prawdę. Surogatka wciąga, to jest pewne. Ja nie mogłam się od niej oderwać i pochłonęłam ją w bardzo szybkim tempie.

Przeszłość i teraźniejszość zmieszała się w jedno. Czy to, co główna bohaterka zrobiła w przeszłości rzutuje na przyszłość? W tej książce każdy z bohaterów ma swoje sekrety i sekreciki. Głównie są to pewne nieprzyjemności, które wydarzyły się kiedy byli młodzi. Każdy popełnia błędy, ale nie każdy płaci za nie wysoką cenę.

Właśnie, o bohaterach należy napisać coś więcej. Kat ma wspaniałe życie, aczkolwiek nie jest w pełni szczęśliwa. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego, zostania mamą. Niestety Kat nie może mieć dzieci, nad czym wraz ze swoim mężem Nickiem bardzo ubolewają. Próbowali nawet adopcji, ale bez powodzenia… I pewnego dnia pojawia się widmo z przeszłości Kat, jej dawna przyjaciółka Lisa. I tutaj zaczyna się zabawa, ponieważ łączy je dość nieciekawa przeszłość i po pewnym czasie przychodzą podejrzenia… Czy Lisa chce zemsty? Co dalej? Trzeba również wspomnieć, że i mąż Kat nie jest z nią do końca szczery, a ma to związek z wydarzeniami sprzed lat.

Tajemnica goni tajemnicę, uwielbiam takie historie! Emocje buzowały podczas zaczytania się w Surogatce! Ach, czy ja już wspominałam, że nie mogłam się oderwać? Jeśli tak, to nie zaszkodzi ponownie wspomnieć – wciągający thriller i to napięcie, które trzyma w swych szponach czytelnika, aż do samego zakończenia. W dodatku autorka świetnie prowadzi nas przez wydarzenia z teraz, i z przeszłości! Muszę, ale to muszę nabyć jej poprzednie dwie książki, bo nie widzę innej opcji, jak poznać je jak najszybciej.

Czy polecam? Jak najbardziej. Gorąco polecam, sądzę, że się nie zawiedziecie!

środa, 28 lutego 2018

"Ta Dziewczyna" Michelle Frances



Dziękuję!

Wciągający, pełen intryg thriller psychologiczny o tragicznych skutkach niewybaczalnego kłamstwa.
 
Dziewczyna, chłopak oraz jego matka – układ, który wszyscy dobrze znamy. Ale…
 
Laura ma wszystko. Karierę producentki telewizyjnej, wieloletnie małżeństwo z zamożnym mężczyzną i dwudziestotrzyletniego syna Daniela, dobrze wychowanego, przystojnego i zdolnego. Daniel poznaje Cherry. Dziewczyna jest piękna, bystra i… marzy o statusie Laury. Cherry chciałaby, żeby nowa rodzina przyjęła ją z otwartymi ramionami, ale Laura podejrzewa, że dziewczyna coś ukrywa. Zazdrosna matka wymyśla więc okrutne kłamstwo, które odmienia życie wszystkich…
Michelle Frances ukończyła szkołę filmową w Bournemouth, jest też absolwentką American Film Institute w Los Angeles. Po powrocie do Londynu pracowała dla telewizji BBC jako scenarzystka I producentka. Ta dziewczyna jest jej debiutem literackim.
 Ta dziewczyna, to póki co najlepsza książka, jaką w tym roku przeczytałam. Dlaczego? Wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam przestać o niej myśleć i właściwie… Przeczytałam ją w jeden dzień! A potem żałowałam, że tak szybko ją skończyłam. Weź zrozum maniaka książkowego, zwykły śmiertelniku, no nie da się. W tej książce podobało mi się dosłownie wszystko. Od samego początku wywarła na mnie duże wrażenie i wiedziałam, że im dalej w las, tym lepiej.

Bohaterowie są świetnie wykreowani, jestem pod wrażeniem tego, jak autorka stworzyła ich osobowość, przedstawiła psychikę i zadziałała nimi na moje uczucia, i wyobraźnię. Czasami pałałam chęcią mordu… Następnym razem ogarnął mnie żal i niesprawiedliwość, ale od samego początku byłam przeciwna Cherry, zaś pałałam sympatią do matki Daniela, Laury. Daniel jest naprawdę fajnym mężczyzną, opiekuńczy, kochający, oddany, szczery i ambitny. Niestety jego wadą jest naiwność i łatwowierność, która go gubi. Niemniej, jest on bardzo pozytywną postacią, której nie można nie lubić. Natomiast czytałam i słyszałam wiele opinii, w których czytelnicy mieli problem z wybraniem czarnego charakteru: matka czy dziewczyna. Jeśli chodzi o mnie, to wiedziałam kogo nie znoszę, od samego początku.

Książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Już wspominałam, że wciąga i powinna spodobać się nie tylko fanom thrillerów, ale myślę, że każdemu, kto szuka dobrej lektury. Dlatego ja, jako zachwycona czytelniczka nie mogę zrobić niczego innego, jak gorąco Wam polecić lekturę Tej dziewczyny. Mam nadzieję, że i Wam spodoba się równie mocno, jak mojej skromnej osobie.

sobota, 24 lutego 2018

"Język Cierni" Leigh Bardugo



Leigh Bardugo, autorka z listy bestsellerów New York Timesa, zainspirowana mitami, baśniami i folklorem stworzyła cudownie klimatyczny zbiór opowiadań, których akcja wprost skrzy się od zdrad, zemsty, aktów poświęcenia i miłości. Wejdźcie do świata griszów...
Miłość przemawia kwiatami. Prawda wymaga cierni.

Udajcie się do świata mrocznych paktów zawieranych w blasku księżyca; świata nawiedzonych miast i głodnych lasów; świata zwierząt mówiących ludzkim głosem i golemów z piernika. Do świata, w którym młoda syrena głosem przywołuje śmiercionośne sztormy, a strumień może spełnić życzenie usychającego z miłości chłopaka - lecz zażąda za to okrutnej ceny.

Pełny tytuł Język Cierni. Opowieści snute o północy i niebezpieczna magia".

Zacznę od tego przepięknego wydania, które totalnie mnie zauroczyło i kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź, a w niej informacje o okładce -  wiedziałam, że ta książka musi być moja! I dostałam ją od Ukochanego na Gwiazdkę! Moja radość z posiadania tego cuda była duża. Wiedziałam, że będzie to jedna z tych książek, które długo nie będą musiały czekać na przeczytanie. Wzięłam się za nią na początku stycznia i zakochałam się w treści tak bardzo, jak w samym wydaniu. 

Magiczny zbiór opowiadań, niekoniecznie dla najmłodszych. Znajdziecie tutaj opowieści o miłości, poświęceniu, zaufaniu... Wszystkie zaczynają się niewinnie, by później uderzyć w czytelnika z mocą. Moim ulubionym opowiadaniem jest to o lisie "O lisie, który chciał być za sprytny". Przyznaję... Czytałam je dwa razy pod rząd. A teraz ponownie nabrałam ochoty, na przeczytanie go po raz trzeci. Na drugim miejscu wylądowało "Ayama i cierniowy las", a na trzecim "Wiedźma z Duvy".

Bardugo na pewno inspirowała się znanymi baśniami, to można zauważyć gołym okiem. Jednak zrobiła z nich tak inne historie, że zastanawiałam się, które bardziej przypadły mi do gustu. Te którymi się inspirowała, czy te jej. W Języku Cierni historie są smutne, czasami straszne, 'przebiegłe' i na pewno nie bajkowe. 

Miłość przemawia kwiatami.
Prawda wymaga cierni.

Osobiście polecam każdemu, nie tylko tym którzy czytali Trylogię Griszów, bo nie powiedziałabym, żeby opowiadania jakoś specjalnie nawiązywały do trylogii. Dlatego śmiało możecie się z nią zapoznać bez znajomości wspomnianego cyklu. Ja jestem całkowicie zauroczona i cieszę się przeogromnie, że mam ją w swojej kolekcji!

czwartek, 22 lutego 2018

"Annabelle" Lina Bengtsdotter


 Dziękuję!
Pewnej ciepłej, letniej nocy siedemnastoletnia Annabelle znika z małej miejscowości Gullspang na granicy Västergötlandu i Värmlandu. Jej rodzice szaleją z niepokoju, miejscowa policja jest bezradna, a Missing people prowadzi bezskuteczne poszukiwania. Inspektor Charlie Lager i jej kolega zostają skierowani do tej sprawy. Charlie jest dochodzeniowcem w Narodowym Departamencie Operacyjnym, zdolną policjantką, która w pracy odnalazła rutynę, tak potrzebną jej chaotycznej duszy. To dla niej podróż w przeszłość. Musi powrócić do miejsca, które opuściła w wieku czternastu lat, do przeszłości i dzieciństwa, od których ze wszystkich sił próbowała uciec.

Tajemnicze zaginięcie nastoletniej dziewczyny, która ma nieciekawą opinię w miasteczku, w którym mieszka. Ma matkę, która zachowuje się co najmniej dziwnie i tajemniczego wielbiciela, o którym zbyt wiele nie wiemy. Jej sprawą zajmuje się policjantka, która sama posiada wiele sekretów, pochodzi z tego samego miasteczka, co Annabelle i w pewnym sensie czuje więź z zaginioną dziewczyną. Jedno jest pewne, ta książka wciąga i trzyma w napięciu!

Ostatnio pochłaniam takie książki w dużych dawkach, jednak każda taka książka musi posiadać kilka rzeczy. Na pewno interesujące i charakterne postaci, pewną nostalgię, wciągającą historię, sporo tajemniczości i dużą dawkę emocji (najlepiej skrajnych). I Annabelle niewątpliwie to wszystko ma!
Już po kilku pierwszych stronach wiedziałam, że jest to historia, która mnie porwie. To się po prostu czuje, kiedy książka mocno zainteresuje czytelnika na początku, to wątpliwe, aby później było tylko gorzej. Przynajmniej mnie rzadko się to przydarza. 

Nowa szwedzka królowa kryminału - jak okrzyknięto Linę Bengtsdotter, stworzyła świetną historię i nie ukrywam, że chcę więcej jej książek! W dodatku nie chce mi się wierzyć, że Annabelle, to jej debiut. Serio. Kolejna bardzo dobrze rokująca autorka kryminałów, które działają na wyobraźnię czytelnika. Ja biorę w ciemno jej kolejne książki. Lina świetnie prowadzi swoich bohaterów, których wykreowała dość surowo, aczkolwiek dała nam poznać je bardzo dobrze. Mamy punkt widzenia samej Annabelle oraz Charlie, która prowadzi jej sprawę. Poznajemy również przeszłość widzianą oczami dwóch dziewczynek. Wszystkie historie łączą się ze sobą i, kiedy już dodałam dwa do dwóch wszystko wiedziałam. Jestem usatysfakcjonowana tą książką i bardzo polecam ją fanom kryminałów oraz tym, którzy lubią konkrety.

I na koniec fragment:

Annabel Lee ~ Edgar Allan Poe


Więc dlatego bardzo, o, bardzo dawno
W tym królestwie nadmorskiej mgły
Wicher chmurą szarpnął, przeziębił i zabił
Moją Annabel Lee;
I przybyli wnet wysokiego rodu
Krewniacy jej, dumni i źli —
I wydarli mi ją, i złożyli do grobu
W tym królestwie nadmorskiej mgły.

Przełożył Wiktor Woroszylski

niedziela, 18 lutego 2018

"Tylko pocałunek" Denise Hunter



Dziękuję!
Plany Rileya Callahana, aby wyznać swojej przyjaciółce długo skrywane uczucie, rozsypują się, gdy Afganistan drastycznie zmienia jego życie.

Riley wolał obóz szkoleniowy w armii niż przyglądanie się, jak wyśniona dziewczyna zakochuje się w jego bracie. Po roku Paige jest już wolna, a Riley decyduje się po powrocie zdobyć jej serce.

Wszystko to jednak rozpada się, gdy wybuch miny czyni z niego kalekę na całe życie. Nagle Paige staje się nieosiągalnym marzeniem – ponieważ jego zdaniem zasługuje na coś więcej niż inwalidę. Riley postanawia się wycofać, aby nie niszczyć życia jej ani sobie.

Tymczasem okazuje się, że okres rekonwalescencji musi spędzić w domu Paige. Dziewczyna z radością bierze na siebie opiekę nad swoim serdecznym przyjacielem. Riley niewiarygodnie szybko zaczyna funkcjonować samodzielnie, lecz im więcej czasu upływa, tym bardziej widać, że żarty i uśmiech są przykrywką dla udręczonej duszy.
Mijają tygodnie i uczucia Paige zaczynają się zmieniać. Czyżby nieświadomie poszukiwała zamiennika dla nieudanego związku ze starszym Callahanem?

A co z Rileyem? Czy będzie w stanie przyjąć bezinteresowną miłość?

Kolejna książka Hunter, którą miałam przyjemność czytać. Czekałam na losy Paige i Riley’a z niecierpliwością, ale muszę przyznać, że trochę się zawiodłam. Wszystko wydaje mi się takie infantylne… Sama nie wiem, trochę to użalanie „nieużalanie” się Riley’a mnie drażniło. Lubię Hunter, podobają mi się jej książki i kurczę sądziłam, że ta seria będzie miała nieco lepsze zakończenie.  Niemniej lektura przyjemna i idealna na jeden wieczór.

Riley wrócił ze swojej żołnierskiej misji nie na dwóch nogach, ale na dwóch kółkach, bowiem na misji wydarzył się wypadek i chłopak stracił nogę. Dla niego jest to ogromna strata. Nie tylko, nie czuje się pełnowartościowym mężczyzną, który może zabiegać o względy Paige. Jak lubiłam Riley’a wcześniej, tak w części, która jest w pełni poświęcona jemu, po prostu mnie drażnił. To jego ciągłe użalanie się… Autorka ani na chwilę nie dała zapomnieć czytelnikowi, jak to bardzo mężczyzna cierpi, jak bardzo nie może kochać Paige, chociaż bardzo ją kocha. Jak i nie może znieść myśli o niej z innym mężczyzną. Naprawdę, jak dla mnie – przesada. Nie lubię jak ktoś ciągle coś powtarza, a tutaj było to aż do przesady. I przez to skupiałam się właśnie na tym, zamiast na całej reszcie. Paige też… sama nie wie co chce, myśli jedno, robi drugie, a mówi trzecie. Za to fajnie czytało mi się momenty w których Hunter wspominała postaci pozostałych dwóch braci i ich kobiet.

Tylko pocałunek, to taka lekka historia miłosna z zagubioną dwójką głównych postaci. Autorka nie wykorzystała potencjału swojego pomysłu. Mogła bardziej i lepiej rozwinąć wątek Riley’a i jego cierpienia (nie mylić z użalaniem!). Historia dla romantycznych duszyczek. Pamiętajcie jednak, żeby zapoznać się z wcześniejszymi dwoma tomami tej serii. Moim zdaniem jest to konieczne.

czwartek, 15 lutego 2018

"Ocalałe" Riley Sager


Dziękuję!

Opis wydawcy:

Kim jestem?
Każdego dnia myślę, że jestem szczęściarą. W moim związku układa się doskonale, mój blog kulinarny ciągle zyskuje nowych fanów. Żyję z dnia na dzień, skupiając się na przyjemnych chwilach.
Kim byłam?
Celem. Ofiarą. Nazwali mnie Ocalałą, bo przeżyłam masakrę. Tamte wydarzenia kładą się cieniem na moim życiu, mimo że od dziesięciu lat robię wszystko, aby wymazać je z pamięci.
Co się ze mną stanie?
Boję się. Historie z przeszłości powracają, gdy przypominam sobie, że nie jestem jedyną Ocalałą. Takich jak ja było kilka, ale nie wszystkie miały tyle szczęścia. Lisa już nie żyje, a Sam nagle zjawia się u mnie…
Przeszłość właśnie mnie dogoniła i muszę stanąć z nią twarzą w twarz. Czy tym razem też ocaleję?

O co chodzi?

Główna bohaterka przeszła w swoim nastoletnim życiu koszmar, którego nie życzy się nawet swojemu wrogowi. Traumatyczne przeżycia odbiły się na jej dalszym życiu, bo o tym, co ją spotkało nie da się zapomnieć, chociaż sama Quincy nie pamięta dokładnie co się stało, to jest świadoma tej masakry. Masakry, po której, jako dorosła kobieta pragnie normalnie żyć. Ma swoje hobby, pracę i mężczyznę, z którym planuje swoją przyszłość. Niemniej, pojawia się ktoś, kto sprawia, że dziewczyna nie jest już niczego pewna, a wydarzenia jakie mają miejsce są nie tylko podejrzane, ale i dziwne. Głównie - jak rozumiem - chodzi o to, by sobie przypomnieć… By zrozumieć i by prawda wyszła na jaw.

Jak to z tymi postaciami:

Właśnie, jeśli chodzi o główną bohaterkę, to przyznać muszę, że na początku bardzo ją polubiłam, ale im dalej w las, tym mniejsza moja sympatia. Quincy Carpenter, to naiwna i w gruncie rzeczy, wbrew temu co wszyscy jej wmawiają – słaba kobieta. Ani przez chwilę nie pomyślałam o niej, że silna z niej babka. Ani przez chwilę. Niemniej nie mam jej tego za złe, taka jej kreacja i tyle – dzięki temu książka jest taka, a nie inna i bardzo dobrze. Niemniej jeśli chodzi o tę postać, to średnio mi się spodobała. O wiele bardziej spodobała mi się postać Sam i policjanta. Oj, te postaci biją na głowę Quincy.


Dobrze się czytało?

Książka jest naprawdę świetnie napisana. Nie mogłam się od niej oderwać, a zauważyłam, że ostatnio kręcę nosem na praktycznie każdą czytaną książkę. Tutaj kręciłam tylko przy kreacji głównej bohaterki, cała reszta, jak dla mnie super! Klimat, tajemnica, napięcie ta ożywająca żyłka detektywistyczna… Jestem na tak! A zakończenie? No cóż… Tego się nie spodziewałam…

Wnioski:

Z lektury jestem bardzo zadowolona. Nie wiem czemu, ale nie spodziewałam się, że ta książka tak mi się spodoba. Pozytywne zaskoczenie. Polecam!

Ocena:

Dobry +

niedziela, 11 lutego 2018

"Milczące dziecko" Sarah A. Denzil



Dziękuję!
Latem 2006 roku Emma Price bezsilnie patrzyła, jak z rzeki wyłowiono czerwoną kurtkę jej sześcioletniego syna, Aidena. Ciała nie odnaleziono.
Dopiero dziesięć lat później Emma odkryła, że na powrót może cieszyć się życiem. Wyszła za mąż, oczekuje drugiego dziecka i poczuła, że znowu ma kontrolę nad swoim życiem.
I wtedy wraca do niej Aiden.
Chłopak nie jest w stanie mówić, ale jego ciało opowiada historię zaginięcia. Liczne rany i złamania rzucają nieco światła na koszmar, przez który przeszedł. Okazuje się również, że Aiden wcale nie wpadł do wody. Aiden został porwany.
Emma usiłuje porozumieć się z nastolatkiem i odkryć tożsamość sprawcy bestialskich czynów. Ale kto w ich małej wiosce mógł dopuścić się tak straszliwej zbrodni?
Tylko jej syn zna całą prawdę. Jednak jak opowiedzieć o niewyobrażalnym?

Sięgając po tę książkę miałam nieodparte wrażenie, że będzie mnie ona trzymała w napięciu do samego końca. Nie wiem czemu… Może przez tę okładkę – prostą, a jednocześnie działającą na wyobraźnię? Opis również mnie mocno zainteresował, bo chciałam dowiedzieć się, co też przytrafiło się temu małemu chłopcu i jak autorka rozwinie ten główny wątek. Książka Milczące dziecko mnie nie zawiodła, chociaż przyznam, że jeden ważny element był do przewidzenia…

Książkę czyta się naprawdę dobrze, choć nie ma w niej wielu porywających momentów, takich wiecie… Z dużą dawką akcji i zmiennych emocji. Jednak to stonowanie dodaje jej (moim zdaniem) klimatu. I mnie się ten "spokój" bardzo podobał. Nie myślcie sobie, że jak nie ma takiej żywej akcji, to będziecie się nudzić, albo, że książka nie wzbudzi w Was emocji. O! Co to, to nie. Historia Aidena wzbudza wiele emocji. I zastanawiam się, które przodowały. Wydaje mi się, że niepokój, żal i poczucie swego rodzaju niemocy, czy niesprawiedliwości  -  o tak, tego jest tutaj naprawdę wiele.

A i kreacja postaci daje dużo dobrego. Autorka bardzo fajnie ukazała nam syndrom sztokholmski, który cechuje przywiązanie ofiary do oprawcy, chociaż… A nie, nie powiem, bo zdradzę istotną kwestię! Niemniej to, jak Sarah ukazała nam Aidena, jego zachowanie, czasami przyprawiało mnie o tak zwane ciary. Ogólnie nie przepadam za motywem dzieci w horrorach – bo zwyczajnie się ich boję! Może stąd te ciary *myśli*. Tak, zdecydowanie. Irytowała mnie postać Emmy (matki chłopca). Nijak nie mogłam się do niej przekonać, bo kiedy już było blisko, to ta znowu coś odwalała. Niemniej uważam, że właśnie taka kreacja tej bohaterki działa pozytywnie na całą historię i dodaje jej swego rodzaju realizmu.

Tajemnica do odkrycia. Podejrzeń miałam wiele i już byłam nawet pewna swego, ale autorka zaraz dała mi prztyczka w nos i traciłam pewność. Zakończenie – każdy w pewnym momencie pomyśli sobie "ha! Wiedziałam/łem", a tutaj niespodzianka!
Bardzo dobra książka. Polecam fanom gatunku i nie tylko.

czwartek, 8 lutego 2018

"Cudowny Chłopak"R.J. Palacio


Dziękuję!

Opis wydawcy:
Wzruszająca i jednocześnie przezabawna opowieść o walce dziecka z przeciwnościami losu.

August jest inteligentnym, dowcipnym chłopcem i jego życie wyglądałoby pewnie zupełnie inaczej, gdyby nie jeden zmutowany gen, z powodu którego ma zdeformowaną twarz i, zanim skończył 10 lat, musiał przejść 27 operacji. Do tej pory patrzył na siebie oczami bezwarunkowo kochających go rodziców i siostry. Teraz, gdy idzie do szkoły – od razu do piątej klasy – przyjdzie mu się zmierzyć ze światem rówieśników i starszych uczniów, z ostracyzmem, uprzedzeniami, a czasem ze zwykłym chamstwem i podłością. Spotka się jednak również z dobrocią, przyjaźnią i wspaniałomyślnością. Kontakt z rówieśnikami odmieni Augusta. Ale czy tylko jego?

NR 1 NA LIŚCIE BESTSELLERÓW NEW YORK TIMESA! NAJLEPSZA KSIĄŻKA AMAZONA W 2012 ROKU!

JEDNA ZE 100 KSIĄŻEK NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCYCH SIĘ W 2013 ROKU W STANACH ZJEDNOCZONYCH!

NAJLEPSZA DZIECIĘCA KSIĄŻKA 2012 ROKU WEDŁUG: School Library Journal, Publishers Weekly, Kirkus Reviews oraz Booklist.


O co chodzi?

Chodzi o to, by nie oceniać człowieka po wyglądzie. Chodzi o to, by uważać na uczucia innych. Chodzi o empatię, miłość, przyjaźń, postrzeganie drugiego człowieka, otworzenie się na zmiany i chęć życia. Na przykładzie Augusta można się naprawdę wiele nauczyć, dlatego sądzę, że z  historią tego chłopca powinien się zapoznać każdy. Nie tylko osoby, które mają problemy z samooceną, ale dosłownie wszyscy, bo ta książka – moim zdaniem – uwrażliwia czytelnika na wiele spraw.

Jak to z tymi postaciami:

August jest postacią numer jeden w tej książce. Tytułowy Cudowny chłopak jest naprawdę cudowny. Jego podejście do życia, poczucie humoru, szczerość i moc ducha, w obliczu tego, jak wygląda. Kolejnym mocnym ogniwem są jego rodzice, siostra oraz znajomi ze szkoły. Fajne jest to, że autorka pokazała nam każdy punkt widzenia (poszczególne postaci), dzięki temu mamy pogląd na ich myśli, uczucia i to, dlaczego reagują tak a nie inaczej. Ogromny plus!

Dobrze się czytało?

Książkę czytało mi się REWELACYJNIE! Naprawdę. Pochłonęłam ją w jeden dzień. Historia jest świetnie przedstawiona, język lekki i przyjemny. Właściwie autorka dostosowała powieść do czytelnika młodszego i starszego, naprawdę każdy się w niej odnajdzie.


Wnioski:

Wniosek jest taki, że pokochałam tę książkę całym sercem. Historia Augusta jest piękna, poruszająca, smutna i jednocześnie pełna mądrego humoru. Historia tego chłopca jest w pewnym sensie pokrzepiająca, to jak on radzi sobie ze swoją przypadłością, z tym jak traktują go inni i z własnymi uczuciami… To wszystko jest  (jak dla mnie) budujące.

Ocena:

Celujący!