środa, 30 sierpnia 2017

"Samotny wędrowiec" James Lee Burke


Dziękuję!
Znakomita powieść, która wyszła spod pióra geniusza literatury kryminalnej, Jamesa Lee Burke’a. W swojej, jak dotąd, najbardziej ambitnej powieści, bestsellerowy autor „New York Timesa“ opowiada historię Ameryki widzianą oczami wyjątkowego człowieka.

Jest 1934 rok, szesnastoletni Weldon Avery Holland przypadkowo spotyka cieszących się złą sławą kryminalistów – Bonnie Parker i Clyde’a Barrowa – tuż po jednym z ich napadów na bank. W konfrontacji z przestępcami młody Weldon oddaje strzał, jednak nie ma pojęcia, czy kula trafiła do celu.


Dziesięć lat później podporucznik Weldon Holland ledwo uchodzi z życiem podczas bitwy o Ardeny, jednocześnie ratując życie sierżantowi Hershelowi Pine’owi oraz młodej hiszpańskiej więźniarce, Rosicie Lowenstein – kobiecie, która wywiera na niego podobny wpływ jak wcześniej jasnowłosa Bonnie Parker, i jest przy tym równie tajemnicza. Cała trójka przyjeżdża do Teksasu, gdzie Weldon i Hershel uczestniczą w budowie rodzącego się dopiero przemysłu naftowego.

Nie minie kilka lat i Weldon stanie w szranki z niebezpieczniejszymi ludźmi w branży, otrze się o osoby podejrzanej konduity i dwukrotnie straci, po czym odzyska swój majątek. Dopiero jednak perspektywa utraty jedynej i prawdziwej miłości – Rosity – popchnie go do najbardziej odważnego i lekkomyślnego czynu, zainspirowanego spotkaniem pary banitów w czasach młodości.


Samotny wędrowiec, romantyczna historia miłosna i mrożący krew w żyłach thriller w jednym, zabiera czytelnika w podróż pomiędzy kontynentami oraz epokami dziejów Ameryki. To monumentalna epopeja historyczna, pełna bohaterskich czynów, wyrazów lojalności, optymizmu i przejawów dobrego serca, będąca swoistą odą do amerykańskiego snu. 

Książka Samotny wędrowiec zbiera zaskakująco niskie oceny na pewnym portalu czytelniczym i szczerze powiem, że nie rozumiem dlaczego. Historia jest świetna, więc albo ktoś sięgnął po nią spodziewając się czegoś zupełnie innego, aniżeli oczekiwał... Albo nie zrozumiał jej treści. Bywa też tak, że ludzie sięgają po gatunek, którego nigdy nie czytali, nie rozumieją jego fenomenu i bum - "słaba ocena, bo mogę". Niemniej uważam, że ta książka zdecydowanie nie została doceniona przez polskich czytelników, a szkoda. Ogromnie szkoda. Zwłaszcza, że patrzy się na suchą ocenę, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, dlaczego tak a nie inaczej. Nawet jednego zdania, dlatego takie noty są dla mnie bez znaczenia. Niemniej, po przeczytaniu tak dobrej książki jaką jest Samotny wędrowiec, trochę ubolewam nad tym, ale co zrobić...

Przechodząc do mojej "nie suchej" oceny tegoż tytułu, napiszę Wam dlaczego mi się podobała, co mnie w niej ujęło, jakie widzę plusy, a może nawet znalazły się jakieś minusy? Zapraszam do lektury. 

Na pierwszy ogień idą rewelacyjnie nakreśleni bohaterowie. W tej książce nie ma postaci, która nie byłaby przemyślana od początku do końca. Nie ma powtarzalnego charakteru. Są konkrety, które ja osobiście sobie cenię, a co James Lee Burke mi zaserwował. Na samym początku poznając Weldona wiedziałam, że ten chłopach będzie wyjątkowy, kiedy dorośnie. Dokładnie tak się stało, bo już rozdział dalej autor przedstawił nam go jako prawego, mężnego, uczynnego i dobrego mężczyznę, który ma swój honor, swoje poglądy i jest im wierny, choćby nie wiem co. Weldon Avery Holland to postać, która wbiła się w moją pamięć głęboko i już tam zostanie, bo wierzcie mi, ale tak prawego bohatera książkowego to naprawdę ciężko znaleźć. Panie Lee, kawał dobrej roboty! To jak ten mężczyzna jest oddany swojemu przyjacielowi i swojej żonie, jest czymś godnym pochwały i naśladowania.

Kolejną postacią, która skradła me serce, to żona wyżej wymienionego bohatera, a na imię jej Rosita. Ciepła, oddana, wierna kobieta, która przeszła piekło i dla swojego męża przeszłaby kolejne, gdyby zaszła taka potrzeba. Rosita i Weldon to cudowna, kochająca się para, która pod naciskiem wielu innych "brudnych typków" będzie musiała oblec się w twardą skórę i walczyć po swojemu. Para, która przeszła i przejdzie wiele, a los wcale jej tego nie ułatwia. Ten wątek romantyczny jest świetnie przedstawiony, a ja śledziłam jego losy od początku do samego końca tego tomu, jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie.

Nie mogę nie wspomnieć o przyjacielu Weldona, Hershelu i jego żonie Lindzie Gail. Tutaj sprawa nie ma się tak pięknie i kolorowo, jak w przypadku pary, którą opisywałam wcześniej. Hershel, to oddany i wierny przyjaciel, mąż.... Współpracownik. Niemniej ta postać jest trochę naiwna, można nawet powiedzieć, że niewinna. Często wykorzystywana i słaba. A tą jego słabością jest jego żona Linda Gail, której wprost nie mogłam znieść. Okropne babsko, które zyskało w moich oczach dopiero pod koniec książki. 

Liczę na to, że wydawnictwo wyda kolejne części tej serii, bo jestem ich bardzo ciekawa i na pewno po nie sięgnę. Teksas, Ameryka, połowa XX wieku, trochę amerykańskiego snu z przeszłości, bohaterskie wyczyny, zdrada, niebezpieczeństwo, dobre serce, zasłużona kara, a w tym wszystkim miłość do drugiego człowieka... Jestem za! Autor poradził sobie z każdym, z tych tematów, a nawet więcej. Przeniósł nas do dawnej Ameryki, gdzie nie wszystko jest takie piękne. Na wszystko trzeba było zapracować własną krwią, a i to nie zawsze wystarczało.

Jeśli lubicie tego typu książki, to Samotny wędrowiec powinien Wam się spodobać. To trzymająca w napięciu i zaskakująca akcja. Emocje gwarantowane, czasami żal, złość, uśmiech, a czasami niemoc. Często zastanawiałam się, jak Weldon może być tak spokojny w chwili, w której ja najchętniej pociągnęłabym za spust broni. Poważnie, bywały takie momenty, kiedy zaciskałam zęby i kręciłam głową... Nie darowałabym wielu rzeczy z tych, jakie głównym bohaterom robili ci okropni ludzie. 

Jedno słowo - polecam!

Patronat medialny

niedziela, 20 sierpnia 2017

"Dziewczyna z Brooklynu" Guillaume Musso


Dziękuję!

Doskonale pamiętam ten moment: stoimy nad brzegiem morza, patrząc, jak zachodzące słońce rozświetla horyzont. Wtedy Anna zapytała:
„Czy wciąż byś mnie kochał, gdybym zrobiła coś naprawdę złego?”.
Co mogłem odpowiedzieć? Anna była kobietą mojego życia. Za trzy miesiące mieliśmy się pobrać. Oczywiście, że ją kochałem, niezależnie od tego, co zrobiła.

Tak przynajmniej myślałem, gdy ona gorączkowo szperała w  torebce i wręczała mi zdjęcie, mówiąc: „Oto, co zrobiłam”.
Patrzyłem oszołomiony na jej sekret i wiedziałem, że nasz los odmienił się bezpowrotnie. Zszokowany, odszedłem bez słowa. Kiedy wróciłem, było już za późno – Anna zniknęła. Od tamtej chwili wciąż jej szukam.

Raphaël jest wziętym pisarzem. Od kilku miesięcy spotyka się z Anną, która pracuje jako stażystka na pogotowiu w paryskim szpitalu, gdzie oboje się poznali. Podczas romantycznej podróży na Lazurowe Wybrzeże Raphaël, którego męczy tajemniczość Anny, przypiera ją do muru pytaniami o jej przeszłość. Po burzliwej kłótni dziewczyna opuszcza ukochanego i wraca do Paryża. Raphaël jedzie za nią. Na miejscu okazuje się, że dziewczyna znikła. Raphaël wraz z najbliższym przyjacielem, emerytowanym inspektorem policji, zaczyna jej szukać. Poszukiwania okazują się dużo bardziej skomplikowane, niż obaj początkowo myśleli. W wyniku prywatnego dochodzenia wychodzi na jaw, że Anna nie jest wcale tą osobą, za którą się podawała. Kobieta znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie z powodu swojego udziału w nierozwiązanej sprawie sprzed dziesięciu lat. 

Guillaume Musso to jeden z tych autorów, którego książki bardzo lubię. To autor, którego każda powieść jest zupełnie inna od poprzedniej i czasami ciężko zgadnąć, że to właśnie on tę daną powieść napisał. W jednych przewagą jest romantyczność, w drugich znajduję coś paranormalnego, a w trzecich strach ma wielkie oczy. "Jednym" słowem - pisarz orkiestra. Dziewczyna z Brooklynu, to już moje szóste spotkanie z twórczością tegoż autora i jak do tej pory, każde było udane, i każde do mnie trafiło. W przypadku najnowszej książki, o której dzisiaj mowa, jest dokładnie tak samo. Bardzo mi się spodobała historia tytułowej dziewczyny i jej bliskich. 

Prolog - obiecujący i dający do zrozumienia, że historia będzie intrygująca, tajemnicza, zagmatwana, a my jako czytelnicy pobawimy się w detektywów. Dokładnie tak. Wraz z Raphaëlem szukamy, drążymy, zaprzeczamy pewnym faktom, rozplątujemy pewne zawiłości z przeszłości i przede wszystkim, wyśmienicie się bawimy poznając fakty. Musso stworzył fajny, skomplikowany i trzymający w napięciu, i niesłabnącym zainteresowaniu thriller, który musi przeczytać każdy czytelnik gustujący w tym gatunku. 

Jedno zdjęcie, jedna rozmowa, wiele niedopowiedzeń... Zniknięcie, mroczna i tajemnicza przeszłość. Kilka poszlak, niewyjaśnione wypadki i tajemnica, przez które można stracić głowę. To wszystko i jeszcze więcej w książce Musso. Dziewczyna z Brooklynu nie jest do końca tą, za którą się podaje. Pytanie dlaczego? Co takiego zrobiła Anna, że znika zaraz po pokazaniu swojemu ukochanemu jednego niewygodnego zdjęcia? Kto pragnie jej śmierci? O co w tym wszystkim chodzi? Wiele pytań, sporo odpowiedzi, ale która jest prawdziwa i jakim tropem iść? Autor naprawdę stworzył poplątaną powieść. Poplątaną, ale zarazem przemyślaną, żebyście nie myśleli, iż poczujecie się zagubieni. Nie. Wszystko jest fajnie przedstawione, a Wy będziecie się bawić wyśmienicie.

Nie chcę za wiele pisać o samej fabule, bo mam wrażenie, że cokolwiek bym napisała, wiąże się to ze zdradzeniem istotnych faktów, a tego bym nie chciała. Natomiast chcę jednego... Chcę abyście sięgnęli po tę książkę i bawili się tak dobrze podczas jej czytania, jak ja. Tak, tego właśnie chcę. Dlatego polecam Wam ją gorąco!

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

"We wspólnym rytmie" Jojo Moyes



Dziękuję!
Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. Potem latami odbudowuje się zerwaną relację. Z ludźmi bywa podobnie…

Świat Natashy rozsypał się wraz z odejściem męża. Gniew i zraniona duma popchnęły ją do zrobienia rzeczy, których potem żałowała. Gdy człowiek traci kogoś bliskiego, nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Natasha zamknęła się w swojej samotności, postawiła na niezależność i karierę. Kiedy decyduje się pomóc spotkanej w podejrzanych okolicznościach Sarze, nie przypuszcza, że ta „dziewczynka znikąd” odkryje przed nią życie na nowo.

Co się stanie, gdy Natasha zaryzykuje wszystko dla dziewczynki, której nawet nie zna i nie rozumie? Czego można się nauczyć od osoby, która kocha bardziej konie niż ludzi?

We wspólnym rytmie to opowieść o kobiecie, która nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby znów być kochana, i o dziewczynie, która jest gotowa kłamać i kraść dla kogoś, kogo kocha.

Miłość istnieje w tym, co się robi, w małych i dużych gestach. To, że się o niej nie mówi, nie oznacza, że jej nie ma. 

Książki Jojo Moyes uwielbiam. Każdą jedną. Jestem fanką jej historii i nawet mi przez myśl nie przeszło, że jej najnowsza powieść pt. We wspólnym rytmie, mogłaby mi się nie spodobać. Przyznam, że czekałam na tę piękność już jakiś czas i z ogromną przyjemnością oddałam się lekturze. Czytanie tej książki trochę mi się przeciągało, bo "ciągle coś". Niemniej, kiedy już ją skończyłam, dopadł mnie lekki smutek, że to już koniec. Moyes ma taki dar w kreowaniu postaci, że kiedy już je poznam, wdrożę się w ich świat, to później ciężko mi się z nimi rozstać. Tak też było w tym przypadku.

Książka We wspólnym rytmie jest kierowana do kobiet dojrzałych, w zasadzie jak każda powieść autorki. Moyes opowiada nam losy pewnego małżeństwa, którego rozpad jest nieunikniony oraz losy pewnej zagubionej dziewczynki, która całkowicie jest oddana swojej pasji. Dziewczynki, która ma tylko dziadka i konia, którego bardzo kocha. Dziewczynki, której życie nie rozpieszczało, i która ciągle ma pod górkę. 

Przyznać muszę, że nastoletnia Sarah strasznie działała mi na nerwy. Zachowywała się jak rozwydrzony bachor, do którego nic nie dociera. Nie polubiłam się z nią od samego początku, niby mogłabym zrozumieć jej zachowanie, niemniej ciężko było mi to uczynić. Te jej fochy, kłamstwa... Irytowała mnie i dopiero (dopiero!) pod koniec książki poczułam do niej sympatię i zrozumienie, ale wcześniej miałam ochotę jej przylać paskiem w dupsko, bo ileż można! Ktoś dla niej ryzykuje, robi wiele, chce ją zrozumieć i jej pomóc, a ta wiecznie źle, wiecznie nie, wiecznie jazdy i dąsy. No szlag mnie trafiał. 
Mac i Natasha to takie problemowe małżeństwo, którego losy śledziłam z dużym zainteresowaniem. Bardzo polubiłam tę dwójkę zagubionych ludzi, których cholernie do siebie ciągnie, ale jednocześnie te dwa bieguny nie tańczą (tytułowo) w tym wspólnym rytmie. Ciężko im się zgrać, zrozumieć siebie nawzajem, a nawet czasami porozmawiać. Da się jednak przewidzieć, jak to wszystko się skończy, bo  kto tego nie przewidział, to chyba jest ślepy. Niemniej nie jest to coś złego, absolutnie. Wiecie, z książkami obyczajowymi jest tak, że niestety bądź stety są one przewidywalne. Nie zawsze, ale jednak są.

W życie Natashy i Maca "wchodzi" Sarah. Dziewczynka huragan. Huragany wszystko niszczą, a czy Sarah tak robi? Na pewno posieje trochę zamętu w życiu tej dwójki dorosłych. Na pewno wyjdzie im to na dobre! Chociaż... Nie pod każdym względem, ale o tym nie będę się rozpisywała. Sami musicie poznać historię tej trójki bohaterów, żeby się przekonać o czym piszę.

O czym jest książka We wspólnym rytmie? O tym, że razem można pomóc sobie nawzajem, o zrozumieniu, wsparciu, sile miłości, ogromie pasji i pracy w tę pasję włożonej. Na pewno o wybaczaniu, zmianie, otwarciu się na drugą osobę, zaufaniu, stracie... Co tutaj dużo mówić, według mnie ta książka (jeśli się ją zrozumie i CHCE się ją zrozumieć) jest piękna. Jest prawdziwa, poruszająca i emocjonalna. Pewnie nie do każdego trafi, niemniej ja ją polecam. Jeśli szukacie czegoś takiego, jak wymieniłam wyżej, to myślę, że się nie zawiedziecie.

czwartek, 10 sierpnia 2017

"Odległość między tobą a mną" Jennifer E. Smith


  
Dziękuję!
ODLEGŁOŚĆ MIĘDZY DWOJGIEM LUDZI LICZY SIĘ W EMOCJACH, A NIE W KILOMETRACH

Owen mieszka w suterenie. Lucy na dwudziestym trzecim piętrze. Ale kiedy podczas fali upałów w Nowym Jorku wysiada prąd, odnajdują się po raz pierwszy: w windzie, która utknęła pomiędzy dziewiątym a dziesiątym piętrem. Oczekując na pomoc, zaczynają ze sobą rozmawiać…

Krótki spędzony wspólnie czas odciska piętno. Choć los rzuca ich do Edynburga i San Francisco, do Pragi i do Portland, nie potrafią strząsnąć z siebie wspomnienia wspólnych chwil. Lucy i Owen doświadczają radości - oraz bólu - pierwszej miłości, a ponieważ sami nie mogą przemierzać świata tam i z powrotem, powierzają to zadanie kartkom pocztowym.

Udając się w osobne podróże w poszukiwaniu domu, przekonują się, że czasem to osoba, a nie miejsce sprawia, że zarzucamy gdzieś kotwicę.

Odległość między tobą a mną, to moje trzecie spotkanie z twórczością autorki. Poprzednie jej książki przypadły mi do gustu, chociaż Serce w chmurach nieco bardziej, niż Tak wygląda szczęście (na końcu posta recenzje obu tych książek). Historie tworzone przez Smith są lekkie, słodkie (ale nie przesłodzone), subtelne, miłosne, urocze, zabawne, porywające... Niby są kierowane do młodzieży, ale ja wiem (i sama to praktykuję), że wiele dojrzałych kobiet je czyta. Czasem warto sięgnąć po coś takiego, żeby się oderwać. Lubię dobre młodzieżówki, a Odległość między tobą a mną właśnie do takich należy. Nie jest może rewelacyjna, nie wywołuje efektu wow, ale jest dobra.

Mam sentyment do tego typu powieści, gdzie pomimo odległości dzielącej bohaterów, ich uczucie  rośnie, a oni sami w tych uczuciach nabierają siły. Ich relacja jest trwalsza i pokazuje czytelnikowi, że jeśli się kogoś kocha, to odległość nie powinna być wielką przeszkodą. Jeśli się kogoś kocha, szanuje i zależy nam na tym kimś, to taka przeszkoda nie daje powodu do wymówek, skoku w bok, a uczucie nie słabnie. I właśnie to pokazała nam autorka, nawet samym tytułem zaznacza, że odległość jest trudna, ale nie tak trudna, żeby rezygnować z tego, co jest ważne. Jak nie najważniejsze. 

 Jedyne czego się  przyczepię, to  tego, że książka nie wzbudziła we mnie takich emocji, na jakie liczyłam. Nie zabiło mi szybciej serce, nie wzruszyłam się, nie poczułam tego czegoś. Historia jakoś specjalnie mnie nie porwała, byłam biernym odbiorcą, co rzadko zdarza mi się podczas czytania. Lubię się wczuć i przeżywać historie, które czytam. Owszem trochę się wczułam, ale nie na tyle, by powiedzieć, że to jest to. Szkoda, naprawdę szkoda.

Bohaterowie są sympatyczni,  ale nie wyróżniają się niczym szczególnym na tle tych, które już znam. Poprawnie stworzona historia, która jest urocza, prawdziwa, ujmująca, ale brak w niej tego ognia, który miałam nadzieję poczuć. Chciałam pełna emocji uczestniczyć w historii tej uczuciowej pasji, a tutaj było okay. Tylko okay. Niestety tylko okay. 

Autorka stworzyła fajną książkę młodzieżową, w której poruszyła temat nie tylko młodzieży bliski. Wiele osób żyje w związkach na odległość, więc myślę, że Odległość między tobą a mną, jest na czasie. Są fajni bohaterowie, jest interesujący temat, lekki i przyjemny styl autorki... Jestem ciekawa czy się skusicie.

 

wtorek, 8 sierpnia 2017

Zapowiadam Wam! Sierpień

Dzień dobry, cześć i czołem!


Już dawno nie było zapowiedzi! Nie wiem czemu, ciągle coś, ciągle brak czasu, a jednak to trochę go zajmuje :) Niemniej dzisiaj chciałam Wam pokazać kilka perełek, które (myślę) warto mieć na swojej półce. Ja sama się na nie czaję, i kiedy tylko będę "przy kasie", to pewnie je zdobędę. Prócz tych cudowności, które otrzymam od wydawnictw :)

Uroboros

Martyna Raduchowska, jak na rasową czarownicę przystało, słowo za słowem oplata czytelnika najpotężniejszą magią, jaką zna ludzkość — magią opowieści. Dajcie się zwieść jej czarom.
Marta Kisiel, autorka serii "Dożywocie"

Przygotujcie się na solidną dawkę znakomitego humoru, oto nowe wydanie kultowej powieści fantasy Martyny Raduchowskiej!

Kto by pomyślał, że potomkini wielkiego rodu czarodziejów, wróżbitów i telepatów zbuntuje się wobec rodzinnej tradycji… Ida Brzezińska ma osiemnaście lat i uważa magię za stek bzdur. Jak sama twierdzi, taka z niej czarownica, jak z koziego zadka waltornia. Jedyne, o czym Ida marzy, to spokojne życie młodej dziewczyny: wymarzone studia psychologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim, mieszkanie w akademiku, poznawanie świata… Niestety przeszkadzają jej w tym pojawiające się ni stąd ni zowąd trupy. Widzenie zmarłych i przewidywanie śmierci ludzi żyjących to magiczny dar, długo poszukiwany przez rodziców Idy. Nie jest łatwo być medium… a dodatkowo Ida ma prawdziwego Pecha!


Projekt okładki: Dominik Broniek
Ilustracje: Sebastian Skrobol

YA!  
Nowa poruszająca powieść spod znaku LGBT dla nastolatków.

Lula i Rory są najlepszymi przyjaciółmi. Chodzą do tej samej szkoły, uwielbiają "Autostopem przez galaktykę", a po lekcjach pasjami oglądają serial "Z Archiwum X". Oboje czują, że odstają od reszty nastolatków. Łączy ich także trudna sytuacja rodzinna: mama Rory'ego pije, z kolei mama Luli odeszła dawno temu, zostawiając po sobie tylko kilka książek o aktorstwie. Wiedzą o sobie wszystko, do czasu gdy Lula odkryje, że Rory nie wspomniał jej o swoim awansie do szkolnej drużyny futbolowej, a przede wszystkim o swoim romansie z dużo starszym od siebie szefem, Andym. I to właśnie wtedy, gdy Lula zaczynała myśleć, że czuje do Rory’ego coś więcej… Nie wiedząc, kim jest bez najlepszego kumpla i kwestionując własną tożsamość seksualną, dziewczyna znika z miasteczka i wyrusza na poszukiwanie długo niewidzianej matki.

Albatros


I lubiany przeze mnie Musso już u mnie! 

Doskonale pamiętam ten moment: stoimy nad brzegiem morza, patrząc, jak zachodzące słońce rozświetla horyzont. Wtedy Anna zapytała: „Czy wciąż byś mnie kochał, gdybym zrobiła coś naprawdę złego?”.

Co mogłem odpowiedzieć? Anna była kobietą mojego życia. Za trzy miesiące mieliśmy się pobrać. Oczywiście, że ją kochałem, niezależnie od tego, co zrobiła.

Tak przynajmniej myślałem, gdy ona gorączkowo szperała w torebce i wręczała mi zdjęcie, mówiąc: „Oto, co zrobiłam”.

Patrzyłem oszołomiony na jej sekret i wiedziałem, że nasz los odmienił się bezpowrotnie. Zszokowany, odszedłem bez słowa. Kiedy wróciłem, było już za późno – Anna zniknęła.

Od tamtej chwili wciąż jej szukam.

Raphaël jest wziętym pisarzem. Od kilku miesięcy spotyka się z Anną, która pracuje jako stażystka na pogotowiu w paryskim szpitalu, gdzie oboje się poznali. Podczas romantycznej podróży na Lazurowe Wybrzeże Raphaël, którego męczy tajemniczość Anny, przypiera ją do muru pytaniami o jej przeszłość. Po burzliwej kłótni dziewczyna opuszcza ukochanego i wraca do Paryża. Raphaël jedzie za nią. Na miejscu okazuje się, że dziewczyna znikła. Raphaël wraz z najbliższym przyjacielem, emerytowanym inspektorem policji, zaczyna jej szukać. Poszukiwania okazują się dużo bardziej skomplikowane, niż obaj początkowo myśleli. W wyniku prywatnego dochodzenia wychodzi na jaw, że Anna nie jest wcale tą osobą, za którą się podawała. Kobieta znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie z powodu swojego udziału w nierozwiązanej sprawie sprzed dziesięciu lat. 


Historia dziennikarza śledczego ogarniętego obsesją na punkcie zagadkowego zabójstwa córki filmowego geniusza żyjącego od lat w nieznanym odosobnieniu.
 
W wilgotną październikową noc w opuszczonym magazynie na dolnym Manhattanie zostaje odnalezione ciało pięknej młodej Ashley Cordovy. Choć jej śmierć zostaje z miejsca uznana za samobójstwo, doświadczony detektyw śledczy Scott McGrath podejrzewa inną przyczynę zgonu. Badając dziwne okoliczności śmierci dziewczyny i próbując dowiedzieć się czegoś o jej życiu, McGrath staje twarzą w twarz z dziedzictwem jej ojca – Stanislasa Cordovy, legendarnego otoczonego aurą tajemnicy, reżysera kultowych horrorów, którego nikt nie widział od ponad trzydziestu lat. Choć o filmach Cordovy napisano wiele, jego samego zawsze skrywał cień. W opinii dziennikarza kolejna śmierć w tej przeklętej rodzinie nie jest przypadkiem. Wiedziony ciekawością, potrzebą poznania prawdy, ale także zemsty McGrath pogrąża się coraz bardziej w niesamowitym, hipnotyzującym świecie wykreowanym przez diabolicznego reżysera. Ostatnim razem, gdy był blisko zdemaskowania Cordovy, utracił rodzinę i pracę. Teraz ryzykuje znacznie więcej…

W niewielkiej mieścinie w stanie Mississippi Celeste Wood, wdowa po nałogowym palaczu, winą za śmierć męża obarcza  firmę o nazwie Pynex. Kobieta domaga się od koncernu tytoniowego odszkodowania, które będzie zadośćuczynieniem za poniesioną stratę. Na pozór niezbyt interesujący proces zamienia się w wielkie widowisko, wywołując ogromne poruszenie wśród środowiska prawniczego, lobby tytoniowego oraz całego Wall Street. Oskarżony koncern liczy, że ogromne łapówki zapewnią mu przychylność ławy przysięgłych. Wśród dwunastu mężczyzn i kobiet, którzy wydadzą werdykt w tej sprawie, jest jednak ktoś, kto o wiele zręczniej posługuje się manipulacją niż sprytni przedsiębiorcy...
Oparty na faktach thriller w 2003 roku zekranizowano z Dustinem Hoffmanem, Gene'em Hackmanem, Johnem Cusackiem i Rachel Weisz. 
A to wydanie tak bardzo chcę! Wydatki ustąpcie, żebym mogła sobie pozwolić na "TO" :D Ta okładka jest rewelacyjna.
Najbardziej przerażająca powieść Kinga.
Tytułowe To stanowi metaforę tkwiącego w ludziach zła. Derry w stanie Maine, miejsce ledwie widoczne na mapie. Dochodzi tu do wyjątkowej eskalacji zbrodni, okrutnych morderstw, gwałtów i tajemniczych wypadków. W kanałach miasteczka zalęgło się To. Bliżej nieokreślone, przybiera najróżniejsze postacie – klauna, ogromnego ptaszyska, głosu w rurach. Poluje na dzieci. Tylko dzieci potrafią dostrzec To. I dlatego właśnie one stają do walki z potworem.
Mija dwadzieścia kilka lat i To powraca. Dzieci są już dorosłymi, ale muszą odnaleźć w sobie dziecięcą wiarę, lojalność i odwagę, by skutecznie stawić mu czoła.  

Pięciu nastolatków z marzeniami.
Pięć dekad strachu.
JEDNA MROCZNA PRAWDA.
„Uciekliśmy w pięciu tamtej brzemiennej w skutki nocy. Miało nas wrócić tylko trzech”.

Glasgow, 1965 rok. Jack Mackay nie wyobraża sobie nudnego, przewidywalnego życia. Ma tylko jedno marzenie: zostać znanym muzykiem. Ale nie zrealizuje go, jeśli zostanie w rodzinnym mieście. Wszystko, co ważne w branży muzycznej, dzieje się w Londynie – tam są Rolling Stonesi, Beatlesi, The Who… Jackowi udaje się przekonać kolegów z zespołu, by uciec z domu i szukać szczęścia w stolicy.

Glasgow, 2015 rok. Sześćdziesięciosiedmioletni Jack nie ma odwagi spojrzeć wstecz na swoje szare, pełne niepowodzeń życie. Wciąż nękają go obrazy tego, co wydarzyło się przed pięćdziesięciu laty. Nie może uciec od dręczących go wspomnień.

Londyn, 2015 rok. Nad ciałem martwego mężczyzny w nędznym mieszkaniu na East Endzie stoi bezlitosny zabójca. Nie odczuwa wyrzutów sumienia.

To, co pięć dekad temu zaczęło się jako niewinna pogoń nastolatków za marzeniami, dziś stało się koszmarem na jawie.
Harper Collins 
 Pierwszy tom już za mną i bardzo mi się podobał. Jestem mega ciekawa tej historii. Nie mogę się doczekać!
Frankie jest konkretna i rzeczowa, nie lubi wylewności, nie wierzy też w romantyczne związki. Ale choć wygląda na silną i opanowaną, kłębi się w niej mnóstwo emocji. Rozwód rodziców i złośliwość rówieśników mocno ją zraniły, dlatego Frankie ukrywa się za pozą twardzielki i za okularami. Nie może jednak udawać i maskować się w nieskończoność. Na szczęście może liczyć na przyjaciółki, a zwłaszcza brata jednej z nich, Matta, który szczególnie ją lubi. Lecz co robić, kiedy to właśnie Matt, najlepszy przyjaciel, staje się problemem, odkrywając przed nią własne sekrety?
Prószyński i S-ka 
Posiadam ją i niebawem będę się w niej zaczytywać :)
Kiedy jedna decyzja zmienia wszystko…

Isobel postanawia nie szczepić swoich dzieci. Podjęła tę decyzję pod wpływem doniesień o poszczepiennych przypadkach autyzmu, aby chronić tych, których kocha najbardziej. Konsekwencje tego wyboru poniosą jej przyjaciele i ich córeczka. Maleńka Iris zaraziła się odrą od nastoletniej córki Isobel. Dziewczynka wyzdrowiała, ale całkowicie straciła słuch. Obie rodziny muszą zmierzyć się z odpowiedzialnością, poczuciem winy i pragnieniem zemsty. Z sytuacją, gdy udane z pozoru życie rozsypuje się jak domek z kart. Lizzie Enfield tak jasno i przekonująco wyłożyła argumenty obu stron, że czytelnik czuje się rozdarty. Komu bardziej współczuć? Poruszająca historia, która skłania do refleksji i budzi wiele emocji.
 Nowy thriller autorki międzynarodowego bestsellera "Pozwolę Ci odejść".

Gdy Zoe Walker zauważa swoje zdjęcie w sekcji ogłoszeń londyńskiej gazety, postanawia się dowiedzieć, jak się tam znalazło. Rodzina jest przekonana, że osoba z ogłoszenia tylko Zoe przypomina. Nazajutrz w gazecie pojawia się zdjęcie innej kobiety, a dzień później – kolejnej. I każda z nich pada ofiarą przestępstwa.

"Widzę Cię" to psychologiczny thriller jednej z najgłośniejszych i najbardziej cenionych angielskich debiutantek roku 2015. Powieść, która nie pozwoli zasnąć. Tym bardziej przekonująca, że Mackintosh służyła w policji kryminalnej. Konieczności przeczytania jeszcze jednej strony nabiera tu zupełnie nowego wymiaru.
Filia 
 Ava dowiaduje się z e-maila od matki, że jej siostra bliźniaczka nie żyje. Dziewczyna nie chce w to uwierzyć, ale nie wynika to z żalu czy wyparcia. Cała sprawa po prostu za bardzo wygląda na manipulację Zeldy. Jej kolejny chory plan.

Dwa lata temu, po ogromnej zdradzie, jakiej dopuściła się Zelda, Ava wyjechała z domu rodzinnego do Paryża i przyrzekła, że nigdy więcej nie odezwie się do siostry. Teraz jednak dziewczyna musi wrócić do Stanów i odtworzyć rzekomo ostatnie kroki swojej siostry. Wkrótce zaczyna otrzymywać wiadomości, w których siostra zaprasza ją do szaleńczej zabawy w kotka i myszkę.

List po liście, wiadomość po wiadomości Ava odkrywa kolejne wskazówki tłumaczące zniknięcie Zeldy i poznaje przerażającą prawdę na temat swojej rodziny.

Niewiele tego, ale za to same interesujące propozycje ;)

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

"Zaczarowani" Rene Denfeld


Dziękuję!
 Nawet potwory potrzebują spokoju. Nawet one potrzebują osoby, która pragnie słuchać – usłyszeć – abyśmy któregoś dnia mogli znaleźć słowa, którą są czymś więcej niż tylko pustymi frazesami. Może wtedy uda nam się powstrzymać ludzi takich jak ja od przyjścia na świat.
Mężczyzna osadzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze na oddziale dla skazanych na śmierć. Jego jedyną ucieczką od okrutnej egzystencji są słowa, o których marzy, świat, który wyczarowuje dokoła za pomocą mocy języka. Bo prawdziwa rzeczywistość jest brutalna i surowa.

Więzień słucha. Słucha opowieści Yorka, osadzonego z celi obok, którego datę egzekucji już wyznaczono. Słucha Pani, która składa kawałek po kawałku przeszłość Yorka. Widzi, jak Pani zakochuje się w księdzu i zachodzi w głowę, czy miłość w ogóle jest możliwa w miejscu takim jak to. Widzi nieprawość i niebezpieczeństwo, pojawiające się w miarę jak narasta napięcie w tym „zaczarowanym miejscu”. I czeka. Bo nawet potwory mają historię do opowiedzenia…

„Zaczarowane miejsce” to starodawne kamienne więzienie. Odwiedzają je tylko dwie osoby z zewnątrz: kobieta, znana jako Pani, i upadły ksiądz. Pani pojawia się w więzieniu, gdy wymaga tego jej praca. Potrafi wynajdywać tajemnice, dzięki którym ratuje więźniów przed karą śmierci. Ten dar wystawia na szwank jej karierę – i komplikuje życie – gdy bierze sprawę Yorka, zabójcy, którego dzień egzekucji się zbliża. York różni się od poprzednich klientów Pani: chce umrzeć. Wbrew jego życzeniom, Pani zaczyna jednak swoje dochodzenie. To, co odkrywa na temat narodzin i dorastania Yorka, brzmi w jej uszach przerażająco znajomo. W jego szokującym dzieciństwie pani słyszy echa swojego własnego.

Zaczarowani to magiczna powieść o odkupieniu, poezji, która istnieje nawet tam, gdzie to nie mieści się w głowie i ludzkiej zdolności do wymykania się nawet najbardziej koszmarnej rzeczywistości. Piękna i zaskakująca, zapada w pamięć.

Z książką Zaczarowani miałam ciężki początek. Zastanawiałam się "co ja czytam". Wahałam się, czy nie odłożyć książki, na rzecz innej lektury. Jak dobrze, że tego nie zrobiłam! Po dwudziestu stronach coś zaskoczyło i teraz nie wiem... Czy to ja miałam jakiś spadek formy czytelniczej, czy może po prostu książka wydawała mi się najzwyczajniej w świecie słaba. Na szczęście wyszłam z tego marazmu i to było to. Kiedy już zatraciłam się w tej srogiej, dość ciężkiej, emocjonującej historii, nie mogłam przestać o niej myśleć. Nawet po przeczytaniu. Nawet dzisiaj, pisząc o niej. Ciągle mam w głowie przynajmniej dwa wątki, które nie dają mi spokoju. A niech mnie, Rene Denfeld, kawał dobrej lektury. Szkoda, że tak biednej objętościowo, ale jednak bogatej treścią. Jestem na tak!

Zaczarowani tematem i miejscem, w jakim toczy się akcja, przypomina mi Zieloną milę, Stephena Kinga. Nie czytałam książki, ale widziałam ekranizację i coś w tym jest. Jest w obu historiach magia, jest dramat i przerażenie. Jest człowieczeństwo, okropność i brak człowieczeństwa. W tej książce jest tak na dobrą sprawę wiele sprzeczności i przez to jest ona tak (jak tytuł głosi) zaczarowana. Niemniej nie sądzę tym samym, że autorka jakkolwiek inspirowała się milą. Po prostu naszło mnie takie porównanie. 

Z początku, nie zapoznając się z opisem książki, sądziłam że będzie to coś całkowicie paranormalnego. Chyba ten tytuł mnie tak zmylił i po trochu okładka. Niemniej nie czuję się w najmniejszym stopniu zawiedziona tym, co otrzymałam. Ponieważ otrzymałam kawał dobrej, poruszającej lektury. A tego mi trzeba było.

Zaczarowani, to nie jest książka dla każdego. Nie jest to książka dla młodszego odbiorcy. Jest brutalna, poważna i ma dość ciężki wydźwięk. Dlatego też sądzę, że jest kierowana do dorosłego odbiorcy. Ba! Jestem tego pewna. Akcja osadzona jest w więzieniu o zaostrzonym rygorze. W końcu jest to blok skazanych na śmierć. Za murami/kratami, dzieją się naprawdę okropne rzeczy... To, co przydarzyło się białowłosemu chłopcu, aż wołało o pomstę. Szczerze, bardzo było mi go żal i zaciskałam zęby, kiedy czytałam to wszystko, co go spotkało. Okropność....

Gdzieś tam poza tymi okropieństwami dzieje się coś dobrego. Rodzi się zrozumienie, relacja i uczucie pomiędzy dwójką bohaterów. Pani i Ksiądz są przedstawieni tak mało realnie, chociaż mam wrażenie, że większość w tej książce właśnie tak została przedstawiona. Taki był też zamysł autorki, przynajmniej tak myślę. I właśnie w tym jest pewnego rodzaju magia...Wyobraźnia czytelnika działa, emocje szaleją, a serce bije w swoim rytmie. 

Zaczarowani, to nietuzinkowa historia z nietuzinkowymi bohaterami w mrocznym świecie. Na pewno jest to historia oryginalna i godna poznania. Skusicie się?

piątek, 4 sierpnia 2017

"Ktokolwiek widział" Claire Douglas


Dziękuję!
Nowa powieść autorki bestsellerowego thrillera Siostry! Są wspomnienia, które potrafią prześladować całymi latami.

Są sekrety, przed którymi nie sposób uciec. Są zagadki, które domagają się rozwiązania. Czasami jednak lepiej zostawić przeszłość tam, gdzie jej miejsce. Odkryta po latach prawda może okazać się zbyt przerażająca...


Frankie Howe po raz pierwszy od kilkunastu lat wraca do rodzinnego Oldcliffe. Stara się rozwikłać tajemnicę zaginięcia swojej szkolnej przyjaciółki, Sophie. Brat Sophie – Daniel – jest przekonany, że dziewczyna została zamordowana. Ich prywatne śledztwo w tym kierunku nie przynosi jednak żadnych rezultatów. W dodatku tragiczne wspomnienia i przygnębiająca atmosfera miasteczka fatalnie wpływają na psychikę Frankie...

Przyszła pora na kolejną mroczną, tajemniczą i zastanawiającą historię. Tym razem postawiłam na Ktokolwiek widział autorstwa Claire Douglas. I powiem Wam, że dobrze postawiłam. Bardzo dobry kawał tekstu. Bardzo dobry. Powiem Wam, że jeśli szukacie czegoś, co sprawi, że na końcu książki szczena Wam opadnie i poturla się po podłodze, to znaczy, że ta książka jest dla Was, ponieważ takiego zakończenia to nawet ja się nie spodziewałam. Owszem, podejrzewałam wiele różnych rozwiązań, ale nie. Tego kompletnie nie przewidziałam. Jednak o tym nieco później...

Okładka? Całkowicie mnie kupiła jej prostota. Pomimo tego, że jest stonowana, to idealnie do mnie przemawia. Świetnie oddaje treść i wygląda estetycznie. Jej faktura idealnie nadaje się do miziania, przyłapałam się na tym, że podczas czytania gładziłam okładkę po kilka razy. 
Opis wydawcy? Zaintrygował mnie i to bardzo. Ostatnio sięgam po mocniejsze książki i ta idealnie wpasowała się w moje gusta. Jest misternie uknuta intryga, jest zaskoczenie, napięcie, mroczna tajemnica i często pojawiały się ciary! Ja mam dość bogatą wyobraźnię i kiedy pojawiały się straszniejsze wizje w książce, to automatycznie sobie to wszystko wyobrażałam. Ze szczegółami! A autorka naprawdę potrafi zbudować klimat i ciekawie wszystko opisuje.

Teraz przejdę konkretów. Frankie, której oczami poznajemy praktycznie całą treść książki, jest zapracowaną, pogubioną kobietą, która nadal bardzo przeżywa tragedię, jaka wydarzyła się pamiętnego dnia na pewnym pomoście. Doszło do tragedii, życie straciła jej najlepsza przyjaciółka. Frankie po tym zdarzeniu wyprowadza się wraz ze swoją rodziną do Londynu. Wydaje się, że już po wszystkim, kiedy pewnego dnia kobieta odbiera telefon i dowiaduje się, że znaleziono szczątki Sophie. Po kilkunastu okazuje się, że teraz już jest pewność.... Sophie nie żyje. Jednak czy na pewno? I jak do tego doszło? Daniel, brat zaginionej prosi Frankie, by ta przyjechała i mu pomogła rozwikłać sprawę. Coś nie daje mu spokoju... Coś go nurtuje i mężczyzna nie chce odpuścić. Nawet po tylu latach... Frankie wraca do miasteczka i wraz z Danielem odkrywają pewne nieścisłości. Dzieją się przerażające rzeczy. Kobieta ma omamy, widzi różne rzeczy, ktoś ją prześladuje. O co w tym wszystkim chodzi? Dowiecie się sięgając po Ktokolwiek widział. Mam nadzieję, że to zrobicie, bo naprawdę warto!

Treść trzyma w napięciu, aż do samego końca. Daje do myślenia i ciągłego drążenia sprawy wraz z bohaterami. Wiele rzeczy się nie zgadza, coś jest nie tak i jest ktoś trzeci. Cała sprawa mówiąc brzydko, śmierdzi. Zaskoczyło mnie kilka rzeczy, ale najbardziej zakończenie, o czym już wyżej wspomniałam. Claire Douglas napisała rewelacyjną historię i nie mogę się doczekać, aż sięgnę po Siostry. Jak mogłam przegapić tamtą powieść?! 

czwartek, 3 sierpnia 2017

"Słodkie sekrety" Sally Hepworth


Dziękuję!

Neva Bradley chce ukryć przed najbliższymi i współpracownikami szczegóły dotyczące swej ciąży, łącznie z tym, kto jest ojcem jej dziecka. Jej matka, Grace, nie spocznie, dopóki nie odkryje tajemnicy córki. Im bardziej naciska, tym Neva bardziej się w sobie zamyka.
Babcia Nevy, Floss, przypomina sobie podobną sytuację sprzed sześćdziesięciu lat i skrywaną przed najbliższymi tajemnicę. Jeśli teraz ujawni sekret z przeszłości, życie całej rodziny się zmieni.

Floss zastanawia się, czy wyznanie prawdy jest lepsze niż zachowanie milczenia.
Czy pewne sekrety powinny na zawsze pozostać zapomniane?

Ciepła opowieść o rodzinnych więzach, miłości, o cudzie życia i sprawach, które być może powinny pozostać w ukryciu… 

Słodkie sekrety, to cholernie dobra powieść kobieca. Cholernie wciągająca, poruszająca, czasem zapierająca dech... Trochę skomplikowana, tajemnicza, ciepła, ujmująca. Do tej pory nie czytałam żadnej książki, która zawierałaby tak dużo porodów, opisów porodów, lekarzy położników, cudu wydania dzieci na świat... Autorka tak pięknie przedstawiła nowe życie, że za każdym razem czułam tę magię.Książka Hepworth jest magiczna i niesamowicie prawdziwa...

Głównymi bohaterkami książki są trzy kobiety: babcia, matka i córka. Każda z nich jest położną, każda ma przeżycia z mężczyznami. Każda z tych dam ma za sobą wiele porodów i przeżyć. Babcia imieniem Floss skrywa pewną tajemnicę i wraca z nami, czytelnikami do przeszłości by ją nam przedstawić, a sobie przypomnieć. Świetny pomysł i już Wam tym samym zdradzam, iż treść jest wielowątkowa. Córka Foss ma na imię Grace i jest najbardziej zakręconą z bohaterek. Jest matką trzeciej głównej bohaterki imieniem Neva. Grace jest zwolenniczką porodów w domu, naturalnych bez ingerencji szpitala i "typowych szpitalnych porodów". Uważa, że to jest najlepsze dla jej pacjentek oraz dzieci przychodzących na świat. Neva natomiast jest szanowaną położną w znanej i bardzo dobrej klinice. Córka i matka nie zawsze się dogadują. Neva pragnie mieć swoje tajemnice, podejmować własne decyzje, natomiast jej matka lubi ingerować w życie córki. Może właśnie dlatego Neva ukrywa ciążę przed bliskimi? A może jest inny powód?

Przyznać muszę, że książka Słodkie sekrety nie jest kierowana do każdej czytelniczki. Postaci są dojrzałe, dorosłe, a i temat jest dosyć wyszukany. Mnie książka bardzo się podobała, nie mogłam się od niej oderwać i pochłaniałam ją z ogromną przyjemnością. Strona, po stronie. W książce znajdziemy wiele ciekawych tematów, o wybaczaniu, miłości (tej łatwej i tej trudnej), miłości rodzicielskiej, miłości namiętnej... Jest tutaj sporo sekretów, z przedstawieniem których autorka poradziła sobie wręcz śpiewająco. Chociaż muszę przyznać, że pewne elementy dość szybko sobie poukładałam i, że tak powiem... Wyszło szydło z worka.

Bohaterki są stworzone śpiewająco. Bardzo polubiłam zagubioną Nevę, zakręconą Grace i oddaną bliskim Floss. Wprawdzie nie mogę stwierdzić, że spotkałam w tej książce bohatera, którego bym nie polubiła. A! Nie! Jest jeden drań... Niemniej nie mogę zdradzić Wam kto to taki. Popsułabym tym samym wszystko, a tego nie chcę.

Mam nadzieję , że zechcecie się otworzyć na tę powieść drogie kobietki. Jest ciepła, przejmująca, zabawna i spędzicie przy niej świetnie czas. Osobiście polecam!