wtorek, 11 lipca 2017

"Twierdza Kimerydu" Magdalena Pioruńska



Czasem badania genetyczne są przyczyną katastrofy, a nie przełomu.

Gdy w Mieście Krokodyli dochodzi do krwawego stłumienia pokojowej konferencji asymilacyjnej, nikt jeszcze nie podejrzewa, do czego doprowadzi konflikt między Miastem Krokodyli a Twierdzą Kimerydu. Organizatorce konferencji, Annie Guiteerez, antropolog z Uniwersytetu Krokodyli, udaje się zbiec z samego centrum zamieszek i uratowana przez strażnika wąwozu Tyrsa Mollinę, pół człowieka, pół
raptora, trafia do rezydencji burmistrza Twierdzy – Teobalda. W obliczu niedawnej rzezi i wiszącej w powietrzu rewolucji nawet zatajenie prawdziwego powodu przybycia pani profesor do Twierdzy Kimerydu wydaje się nieistotnym szczegółem. Na jaw wychodzą bowiem znacznie bardziej przerażające fakty, sprawiające, że żadne z miast Afryki Południowo-Wschodniej nie może dłużej pozostać obojętne wobec krzywdzących wpływów Europy i hegemonii cesarza Brytanika. Usilna chęć przypodobania się Cesarstwu Europy nagle gaśnie zastąpiona determinacją i pragnieniem odzyskania autonomii kraju Złocistych Piasków.

Jakiś czas temu przybyła do mnie książka z przepiękną dedykacją od Magdaleny Pioruńskiej. Książka, której byłam ogromnie ciekawa. Wszyscy na Instagramie ją zachwalali, pomyślałam sobie, że raz - dinozaury, to jest to! I dwa, muszę sprawdzić o co ten cały szum. Kiedy Magda do mnie napisała z propozycją zrecenzowania, nie zastanawiałam się nawet przez chwilę. Poza tym autorka jest naprawdę świetną i zabawną osóbką, z którą fajnie się gada prywatnie, więc tym przyjemniej czytało mi się jej książkę. Książkę, która naprawdę nie odbiega niczym od dobrych zagranicznych tytułów fantastycznych czy przygodowych, ale o tym nieco niżej...

Pierwsze co, to dinozaury. Chyba nie czytałam jeszcze niczego (a przynajmniej sobie nie przypominam), co byłoby o dinozaurach i ba! O wątku, w którym ludzie mają w sobie coś z dinozaurów. Serio, czadowe! Przynajmniej dla mnie bardzo. Z ogromnym zainteresowaniem pochłaniałam wszystko, co dinozaurowate w tej książce. Poza tym oryginalnym wątkiem, znalazłam również interesujące relacje między bohaterami. Z relacjami gejowskimi miałam już styczność w literaturze i kompletnie mi to nie przeszkadza, ale wiem, że są ci wrażliwsi, których może to razić. Dlatego zaznaczam, że taki kontrowersyjny element się tutaj znajduje i nie jest to "gdzieś tam w tle", ale dotyczy to kluczowych bohaterów. Jest też coś kompletnie nowego, z czym do tej pory się w literaturze nie spotkałam i o czym Wam nie powiem... Przeczytajcie i zobaczcie sami.

Rudi poleca :D
Wszystko w tej książce jest takie mocne, charakterne, intensywne i konkretne. Magdalena Pioruńska odwaliła kawał dobrej roboty. W tego typu literaturze wręcz łaknę takich konkretów i jestem usatysfakcjonowana, że w Twierdzy Kimerydu je otrzymałam. Za to ogromny plus. Książkę stosunkowo szybko się czyta. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest to książka lekka i niezobowiązująca. Co to, to nie. Czasami (zwalam to na zmęczenie) gubiłam się w treści, za dużo imion na T (z przymrużeniem oka) i wątki mi się mieszały. Nie uważam tego za minus, bo nie mogę przewidzieć, że Wam również tak będzie się przez treść szło. Chociaż tak wiele się tutaj dzieje, że można się pogubić, co jednak nie jest minusem, bo jeśli w książce się dzieje (musi się dziać!), to znaczy, że czasu na nudę nie ma.

Bohaterowie... Oj, ci bohaterowie. Tak szalonego zestawu jeszcze nie poznałam (chyba). Te osobowości Pioruńskiej, to jest tak fajny misz masz, że ciężko to ogarnąć, ale nie sposób nie polubić, a nawet pokochać! Tyrs na pewno zwraca uwagę i to bez dwóch zdań. Natomiast miałam mały problem: teamTyrs  czy teamTycjan. Wiecie, Tycjana nie mogłam rozgryźć. Z początku przybiłam mu łatkę czarnego charakteru... Później mi się to zmieniło, ale jednak coś z tej czerni chłopak ma. Dlatego tak mnie do niego ciągnęło. Tuliusz, człowiek zagadka. Człowiek o dwóch twarzach - dosłownie. Lubię go, ale nie pałam jakimiś wygórowanymi uczuciami. I jest ona. Anna. Bohaterka, której niestety nie polubiłam. Nie wiem, było w niej coś takiego, co mnie z lekka irytowało. Nie przeszkadzała mi, ale była mi w sumie obojętna. 

Twierdza Kimerydu to taka nasza petarda. Ma fajnych, różnych, charakternych bohaterów. Ciekawą akcję, ciągle coś się dzieje. Autorka bardzo fajnie wykreowała świat pełen dinozaurów i fantastycznych istot. Jest humor, jest szok... Sądzę, że książka Magdaleny Pioruńskiej jest godna uwagi i osobiście polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz