czwartek, 23 marca 2017

"Marta, która się odnalazła" Caroline Wallace


Dziękuję!
 
Poznajcie Martę. Marta ma 16 lat i nigdy nie opuściła dworca w Liverpoolu. Kiedy była niemowlęciem, ktoś zostawił ją w walizce pod drzwiami Biura Rzeczy Znalezionych. Nazwano ją Martą Zgubą. Do dziś nikt się po nią nie zgłosił, jednak ona wciąż nie traci nadziei…
 Dworzec Lime Street skrywa wiele tajemnic… Sekretne tunele prowadzące w nieznane, walizka, która mogła należeć do Beatlesów, rzymski legionista zjawiający się codziennie o stałej porze ze swoim lunchem, pluszowa małpka, która wciąż się gubi i odnajduje... Marta potrafi odgadnąć tajemnicę każdego zgubionego przedmiotu. Jednak tej jednej, najważniejszej zagadki nie potrafi rozwiązać - kim jest? Teraz musi to zrobić - i to szybko - ma na to zaledwie 36 dni.
Czy Marcie uda się rozwikłać tajemnicę swojej przeszłości?
Czy ktoś się po nią w końcu zgłosi?
Jakie jeszcze tajemnice skrywa stary dworzec?

Lubię czytać pozytywnie zakręcone książki, ale wydaje mi się, że "Marta, która się odnalazła" była dla mnie zbyt zakręcona. Oczywiście to nie odbiera jej uroku, który doceniam i to nawet bardzo. Jednak historia Marty Zguby do mnie nie przemówiła. Niestety. Trochę męczyłam się czytając tę książkę. Myślałam, że będzie to coś bardziej lekkiego i mniej oderwanego od rzeczywistości. Wiem, że jest wiele fanek tejże powieści, więc nie będę Wam jej odradzać, bo w zasadzie nie jest tak, że ona całkowicie mi się nie podobała. O tym nieco niżej.

Marta została porzucona przez swoich rodziców jako niemowlę. W obecnych czasach nie jest niczym niezwykłym porzucenie dziecka, co nie znaczy, że jest to rzecz dopuszczalna. Jednak niezwykłość w przypadku Marty polega na tym, że została zostawiona w walizce na dworcu w Liverpoolu. Niezwykłe jest również to, że dziewczyna do szesnastego roku życia, nie opuściła dworca. Nie wyściubiła z niego nosa nawet na moment. Dziwne, prawda? Nagle dziewczyna zostaje postawiona w dość trudnej sytuacji. Ma trochę ponad miesiąc do odkrycia kim tak naprawdę jest, kim są jej rodzice i skąd w ogóle się wzięła. 

Jeśli chodzi o postać Marty, to muszę przyznać, że dziewczyna jest naprawdę sympatyczna i pocieszna, chociaż bardzo naiwna. W sumie mogłabym się tego nie czepiać, zważywszy na to, jak do tej pory żyła i na to, kto i jak ją wychowywał. Jednak nie poradzę nic na to, że nie czuję się w pełni przekonana do tej historii. 

Jednym co ogromnie przypadło mi do gustu był ten subtelny i bardzo uroczy wątek miłosny, jaki autorka stworzyła. Rzadko kiedy w książkach spotyka się tak fajnie ujęte uczucie, a to jest bardzo dużym plusem i musiałam to docenić. Ba! Nawet wyróżnić, bo ponad tą magię, która wylewa się z treści, właśnie wątek miłosny najbardziej mnie przekonał. Chociaż oddanie i przyjaźń również są fajnie ukazane.

"Marta, która się odnalazła", to niewątpliwie interesująca, niezwykła, ciepła i magiczna powieść. Może mnie  w pełni do siebie nie przekonała, ale wiem, że wielu z Was się w niej zakocha. Dlatego absolutnie jej nie odradzam, wręcz przeciwnie, polecam się z nią zapoznać i odkryć jej urok, który każdy odbierze inaczej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz