piątek, 4 listopada 2016

"Światło między oceanami" M.L. Stedman

Dziękuję!


Poruszająca opowieść o niszczycielskiej sile niewłaściwych wyborów. O złych decyzjach dobrych ludzi. O szczęściu, z którego tak trudno zrezygnować…
 Rok 1920. Tom Sherbourne, inżynier z Sydney, wciąż nie może się uporać ze wspomnieniami z Wielkiej Wojny. Posada latarnika na oddalonej o 100 mil od wybrzeży Australii niezamieszkanej wysepce Janus Rock i kochająca żona Isabel, która decyduje się dzielić z nim samotność, stopniowo przynoszą mu spokój i pozwalają pokonać upiory przeszłości.
 Los wystawia ich jednak na ciężką próbę. Po dwóch poronieniach i wydaniu na świat martwego chłopca, Isabel dowiaduje się, że nie będzie mogła mieć dzieci, i popada w depresję. I wówczas zdarza się cud: do brzegu wyspy przybija łódź ze zwłokami mężczyzny i płaczącym niemowlęciem. Ulegając namowom żony, kierując się głosem serca, a nie zasadami moralnymi, Tom podejmuje decyzję, której konsekwencje położą się cieniem na życiu wielu ludzi...


Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki, coś mnie tknęło i wiedziałam, że będzie to świetna powieść. Nie pomyliłam się! "Światło między oceanami" pochłonęło mnie całkowicie. Może dlatego, że od jakiegoś czasu sięgałam po inne gatunki i potrzebowałam pewnego odświeżenia? Nie wiem. Wiem natomiast to, że książka Stedman jest bardzo, ale to bardzo dobra! 

Książka "Światło między oceanami" jest na pewno emocjonującą lekturą. Pochłania czytelnika już od pierwszych stron, więc nie dziwi mnie to, że nie schodziła ze szczytów list bestsellerów. Jestem ogromnie ciekawa ekranizacji. Tego, czy jest równie dobra jak jej pierwowzór. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.

Latarnia morska to specyficzna nawigacja, dająca charakterystyczne znaki świetlne zagubionym wędrowcom. Dająca nadzieję, pokrzepienie i bezpieczeństwo. Dla Toma i Isabel latarnia na wyspie Janus Rock jest domem. Jest wyspą, na której żyje tylko ta dwójka. Jest ich całym światem. Światem w którym czują się dobrze i bezpiecznie, aż do pewnego dnia... Dnia, który wywróci im wszystko do góry nogami. Dnia, który da im nadzieje, ale również przywiedzie ciemne chmury na ich życie.

"Światło między oceanami" nie jest lekką powieścią. Autorka poruszyła bardzo trudny temat i co najlepsze poradziła sobie z nim doskonale. Aczkolwiek przez to czytelnik zostaje przygnieciony wieloma uczuciami. Zastanawiałam się jak ja bym sobie poradziła, będąc w sytuacji Toma i Isabel. Wczułam się w ich życie, to muszę przyznać. Przez niemalże całą lekturę byłam rozdarta emocjonalnie. Zastanawiałam się po której ze stron stoję... Czy po stronie Toma? Czy może Isabel? Ciężka sprawa. W dodatku te wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce, poruszyły mnie - nawet bardzo.

Wiecie... To książka, która ma swoisty klimat. Jest o miłości, ale również o stracie, rozpaczy, zaufaniu i podejmowaniu naprawdę trudnych decyzji. Ja wczułam się w jej klimat od samego początku i strona po stronie łaknęłam więcej. Pragnęłam dowiedzieć się, jak rozwinie się ta cała sytuacja. Jak dalej potoczą się losy bohaterów. Sama nie wiem czy jestem usatysfakcjonowana zakończeniem. Chyba nie do końca. Ale nie oceniam go tym samym negatywnie. Wręcz przeciwnie, czuję się zaskoczona.

Jeśli szukacie interesującej, mocnej i bardzo emocjonującej powieści, to z gorącego serca polecam Wam "Światło między oceanami". Ja jestem zadowolona z lektury i na pewno jeszcze po nią sięgnę.

1 komentarz:

  1. Ooo! To jest to. Po "Słowiku" trudno mi znaleźć odpowiednio mocną, a jednocześnie zgrabnie napisaną książkę ;)

    OdpowiedzUsuń