poniedziałek, 12 września 2016

"Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" Anna McPartlin

Dziękuję!

Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu?
Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału. Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było mi łatwo pracować na dwa etaty, opiekować się chorą matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cię wzmocni…
Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć.
Głęboki wdech. Zaczynajmy

Autorka po raz kolejny mi to zrobiła. Po raz kolejny wycisnęła ze mnie łzy i złamała mi serce. Tak samo było, kiedy czytałam "Ostatnie dni Królika"... Domyślałam się, że i tym razem będzie podobnie... A mimo to, myślałam, że jednak nie uronię łez. Myliłam się. Ale... Uwielbiam tak emocjonujące powieści, dlatego jestem na TAK!

Kurczę... Zbierałam te myśli po przeczytaniu tej książki i wiecie co? Chyba do końca mi się to nie udało. Tak samo miałam po przeczytaniu "Wszystkie jasne miejsca". Ciężko było mi dojść do siebie, po zakończeniu obu tych książek. Tyle myśli plącze mi się w głowie, tak wiele chce ich wyskoczyć i ułożyć się w logiczne zdania, ale obawiam się, że może być trudno. No nic, spróbuję.

Myślę, że każdy ma jakieś swoje szczęśliwe miejsce, zupełnie jak jeden z kluczowych bohaterów... I od dawna było ono dla niego ważne. Miejsce, w którym na pozór czuł się bezpiecznie... Miejsce, gdzie pięść ojca go nie dosięgała, gdzie nie słyszał krzyków przemocy. A tym bohaterem jest Jeremy. Chłopak dobry, czuły, ciepły, opiekuńczy... Skrywający pewną tajemnicę, która niszczy go od środka. Tak bardzo pragnie być taki jak wszyscy... Pragnie być szczęśliwy i prawdziwy w swoich uczuciach, ale nie może, bo ludzie nie są tacy tolerancyjni i dobrzy, jaki jest on sam. Poznając historię tego chłopaka, nie mogłam się nie wzruszyć... Nie mogłam nie zapałać do niego sympatią. Jeremy to cudowny gość, szkoda, że nie mógł pokazać światu swojego prawdziwego "ja".

Poznajemy również jego matkę Masie, która przez wiele lat żyła pod ciężką ręką swojego męża kata. Wyzwalając się z tego toksycznego więzienia mogła odetchnąć pełną piersią, do czasu. Do czasu, aż demencja starcza nie dotknęła jej matki, która miewała częste zaniki pamięci. I chociaż Masie często brak sił, to jednak nie brak jej cierpliwości do swojej matki. Można powiedzieć, że takich ludzi jak Masie należy szukać ze świecą. Nie każdy poświęciłby się dla swoich dzieci, czy starej matki.

Właściwie McPartlin pokazała nam całą gamę osobowości. Przez troskliwego i zagubionego chłopca (Jeremy), opiekuńczą i oddaną matkę i córkę (Masie), oraz nastoletnią i zbuntowaną Valerie (córka Masie i siostra Jeremy'ego). Nie zapominając o wesołej i zabawnej staruszce, która często mnie rozczulała. Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to nie mam kompletnie nic do zarzucenia. Bardzo podoba mi się ta feeria różnych charakterów.

Emocje, emocje i jeszcze raz... Emocje. Przez cały czas książka trzymała mnie w napięciu. Ciągle zastanawiałam się, co też przydarzyło się temu cudownemu chłopcu. A kiedy już się dowiedziałam, to zapragnęłam, aby zakończenie było inne. Niestety, autorka nie owija w bawełnę, za co właściwie ją lubię. Takie (poniekąd) smutne zakończenia na dłużej zapadają mi w pamięć.

Dużo jest powieści z happy endem, a ta do takich nie należy, co w zasadzie autorka zdradza już na samym początku. Aczkolwiek nie myślcie, że jeśli ważny wątek już został tak jakby zdradzony, to nic Was nie zaskoczy. Najlepsze jest właśnie to, że zapragniecie poznać przyczyny tego, co się stało. Będziecie chcieć wiedzieć, co? Jak? I, dlaczego? Jeśli szukacie oryginalnych, wzruszających, prawdziwych i trzymających w napięciu książek, to polecam Wam "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu". Mnie podobała się ogromnie!

4 komentarze:

  1. Wiele dobrego czytałam o książce, więc może się przełamie i poznam tę smutną historię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na półce "Ostatnie dni Królika", muszę się w końcu za nią zabrać i potem z pewnością sięgnę również po tą, bo mnie zachęciłaś! :D

    Juliana Bookworm

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostało mi ostatnie sto stron, ale już wiem, że tę historię będę polecać wszystkim. Jest naprawdę godna uwagi... A niebawem zacznę rozglądać się za "Ostatnimi dniami Królika".

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja recenzja to kolejna pochlebna opinia o tej książce, więc chyba i ja muszę się za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń